czwartek, 10 września 2015

Dzień 13: PKP Gdynia i podsumowanie


Trasa: Gdańsk - PKP Gdynia - 29 km + pociągiem do Krakowa 

 Ostatni dzień podróży miał rozpocząć się ok 7:00 rano, ale ostatecznie wstajemy w okolicach 10:00. Przed nami około 30 km do dworca kolejowego w Gdyni. W planie mieliśmy wyjechać wcześniej i przed odjazdem pociągu wstąpić jeszcze na plażę. Jest ciepło i słonecznie więc fajnie byłoby tak na koniec, poleniuchować nad Bałtykiem. Niestety za późno wstaliśmy i za bardzo nie mamy na to czasu. Muszę przyznać, że Gdańsk ma świetną infrastrukturę rowerową. Prawie 600 km ścieżek rowerowych, bardzo ułatwia rowerzystom przemieszczanie się po mieście. Do tego monitorowane parkingi dla rowerów i pętle rekreacyjne po najciekawszych zakątkach Gdańska, to naprawdę rozwiązania godne pozazdroszczenia. Fajne są też ustawione przy ścieżkach rowerowych liczniki, które odnotowują ilość przejeżdżających rowerów w ciągu doby. Wyobrażacie sobie, że przed południem mój rower był 500 którymś tam przejeżdżającym?! Myślę, że to świetny wynik jak na jeden punkt pomiarowy i dość wczesną godzinę :) W Sopocie niestety już nie jest tak kolorowo. Ścieżek jak na lekarstwo, na ulicę strach zjechać, a chodniki krzywe i dziurawe. Szkoda, że miasto nie bardzo dba o rowerzystów i chyba nie chętnie bierze przykład z sąsiedniego Gdańska. Od czasu do czasu zdarza nam się nieplanowane towarzystwo w podróży :) W pewnym momencie przyłącza się do nas rowerzysta. Z zaciekawieniem pyta skąd jesteśmy i dokąd jedziemy? W skrócie zdajemy mu relację z wycieczki i chyba jest pod nie małym wrażeniem :) Przez kilka minut miło sobie rozmawiamy, po czym nasz towarzysz życzy nam szerokiej drogi i skręca w boczną ulicę. Kilka minut później dojeżdżamy do Gdyni. Ścieżki rowerowe jakieś tutaj są i to całkiem przyzwoite. Na dworzec docieramy 2 godziny przed odjazdem pociągu, więc jedziemy do jakiejś baro-kawiarni na ulicę Starowiejską. Żurek mają tam naprawdę dobry choć bardziej przypomina zupę jarzynową, ale kawa to jakaś straszna lura. Pora wracać na dworzec kolejowy. Na peronie czeka na nas Pendolino..

Pendolino



   Pociąg robi duże wrażenie, tak z zewnątrz jak i wewnątrz. Bilety nie są tanie, ale komfort podróżowania jest nieporównywalny ze starymi składami kolejowymi. Wygodnie, cicho i szybko. Pierwszy raz nie boję się wejść do łazienki w pociągu :) Dostaliśmy miejsca na samym końcu wagonu. Przez całą podróż mamy na oku nasze rowery, od których dzielą nas tylko szklane drzwi. Sakwy rzucamy na stojak na bagaże, który też znajduje się obok nas. W końcu można się odprężyć. Za 6h powinniśmy być już w Krakowie. Obsługa pociągu dba o bezpieczeństwo w trakcie podróży, monitoring też jest więc bez obaw ucinamy sobie dość długą drzemkę. W internecie można spotkać się z różnymi opiniami na temat Pendolino. Moje zdanie jest takie, że nie ma rzeczy idealnych i nie da się dogodzić każdemu. Kto kiedykolwiek miał okazję jechać zwykłym pociągiem z południa Polski nad morze przez 14 godzin, z brudnymi i zasikanymi łazienkami oraz szemranym towarzystwem krążącym po korytarzach, ten doceni jazdę Pendolino. Wygodne fotele, cisza, czyste łazienki, wagony sprzątane na bieżąco, brak podejrzanego towarzystwa no i najważniejsze.. o połowę krótszy czas podróży..
 
Pendolino

  No ale jak przystało na prawdziwego Polaka, który jest wiecznie niezadowolony i zawsze znajdzie powód do narzekania, przyczepię się do paru rzeczy :) Z tymi rowerami to jest trochę problem, bo nie da się powiesić na haku roweru który ma grube opony. Zwyczajnie one się tam nie mieszczą, wiec trzeba rower przypiąć do składanej półki na bagaże. Jeśli konduktor zwróci Wam uwagę tak jak nam, to wystarczy solidnie zabezpieczyć nieszczęsny rower i po problemie. Obsługa pociągu zdaje sobie sprawę z tego mankamentu i jest bardzo wyrozumiała :) Może PKP Intercity wyeliminuje ten problem. Ogólnie na rowery jest mało miejsca. W sezonie może być kłopot. Drugą rzeczą, która jest dość denerwująca to wyświetlane na monitorach reklamy. Ciężko się to ogląda, w kółko przez kilka godzin. Także litości, byle jaki film będzie od tego o stokroć lepszy. Trzecia rzecz. Ceny i jakość jedzenia serwowanego w Warsie. Jak na wodę, herbatę lub kawę możecie liczyć w cenie biletu, tak jakiekolwiek jedzenie w Warsie raczej odradzam. Nie byliśmy specjalnie głodni, ale chcieliśmy sprawdzić czy jakość jedzenia jest adekwatna do ceny. Za 3 placki ziemniaczane ze śmietaną, smażone chyba na jakimś starym oleju zapłaciłam 12 zł! Biała kiełbasa z chrzanem i chlebem 16 zł, też bez szału. Żałowałam, że nie wzięłam sobie jakiejś sałatki, bo to chyba ciężko zepsuć. Jak będziecie mieć ochotę na piwko, to liczcie się z tym że butelka zwykłego Żywca kosztuje tutaj 12 zł :) Oszczędnym, radzę zabrać ze sobą w podróż jakieś kanapki albo owoce. Ostatnią rzeczą do której mogę się przyczepić, to problem z zasięgiem w telefonie i brak dostępu do wi-fi..

..ale do Krakowa przyjechaliśmy punktualnie o 21:00 :)


Pora na podsumowanie :) 

Nad morzem spędziliśmy 13 dni :) 

Pedałowaliśmy przez 11 dni :) 

Przejechaliśmy około 633 kilometry na rowerze :) 

Zdobyliśmy brązową odznakę Miłośnika Latarń Morskich :)

Zobaczyliśmy wiele ciekawych i pięknych miejsc :) 

Spotkaliśmy wiele życzliwych i pomocnych osób :) 

Warto... 

* spróbować swoich sił i przejechać na rowerze całe polskie wybrzeże :) Dla mnie była to pierwsza tak długa wycieczka rowerowa i uważam że świetnie sobie dałam radę, choć do tej pory moje wyjazdy rowerowe ograniczały się do maksymalnie dwóch dni..

* zobaczyć wszystkie latarnie morskie polskiego wybrzeża, nawet te nieudostępnione do zwiedzania i zbierać odznaki na pamiątkę ( pisałam o nich tutaj > Wstęp )

* poświęcić choć jeden dzień na zwiedzanie Świnoujścia ( szczególnie zabytków militarnych )

* zatrzymywać się na bezludnych plażach pod drodze

* zobaczyć ruiny kościoła w Trzęsaczu i przejechać się Ciuchcią Retro z Rewala do Pogorzelicy

* zwiedzić Trzebiatów -  miasto Słonia :)

* zwiedzić Kołobrzeg 

* zobaczyć Darłowo

* zboczyć ze szlaku R-10 i rozkoszować się jazdą przy samej plaży :)

* wstąpić do wsi Łącko w której do dziś zachowało się wiele chłopskich zagród o konstrukcji szachulcowej z XIX wieku

* poświęcić choć jeden dzień na zwiedzanie Ustki :)

* zobaczyć cmentarz i Muzeum Wsi Słowińskiej w Klukach

* wybrać się na spacer po Ruchomych Wydmach koło Łeby !  Koniecznie!

* przemierzyć na rowerze całą Mierzeję Helską :)

* spędzić więcej niż jeden dzień na odkrywaniu Helu :)

* zobaczyć i zwiedzić Gdańsk! Stare Miasto jest piękne :)

* pomyśleć o zabraniu lekkiego namiotu w sezonie i zorganizowaniu noclegu na jednej z dzikich plaż :)

* spróbować ciepłej, wędzonej ryby prosto z wędzarni przy plaży :) Pycha..


Nie warto..

* zabierać ze sobą rzeczy na każdy dzień, dużej ilości kosmetyków, zrażać się brzydką pogodą i deszczem...wystarczy odpowiednio przygotować się do wyjazdu :)

* rezerwować noclegów jeśli wybieracie się na wycieczkę po za sezonem. Lepiej szukać kwater na bieżąco. Nie mieliśmy z tym właściwie żadnych problemów, zazwyczaj szukanie zajmowało nam nie dłużej niż 10 minut. Ceny wahają się od 30-60 zł za dobę od osoby..

* trzymać się kurczowo Międzynarodowego szlaku rowerowego wokół Bałtyku - R10, który nie zawsze poprowadzi nas dobrymi i ładnymi krajobrazowo drogami..

Zresztą.. lato się zbliża więc kompletujcie sprzęt, obmyślajcie trasę, pakujcie się i ruszajcie w drogę :) 
Ahoj przygodo!  


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz