Trasa: Mielno - Osieki - Iwięcino - Bukowo Morskie - Dąbki - latarnia w Darłowie - Jarosławiec - 69 km
Wybrzeże to nie tylko morze, ale także piękne jeziora. Zaraz za Mielnem zatrzymujemy się nad brzegiem jednego z nich :) Jezioro Jamno jest 9 pod względem wielkości jeziorem w Polsce. Faktycznie drugi brzeg jest tak odległy, że ciężko dostrzec co się na nim dzieje. Co jest we wodzie także, bo niestety jezioro nie jest zbyt czystym zbiornikiem. Trafia do niego woda z okolicznej oczyszczalni ścieków i gorzelni, a także wody spływające z okolicznych pół..
W sezonie turystycznym można tutaj skorzystać z wypożyczalni sprzętu wodnego i na przykład popedałować rowerkiem wodnym :) Ci bardziej leniwi mogą wybrać się na rejs stateczkiem Mila lub popłynąć na drugą stronę jeziora tramwajem wodnym Koszałek. Dziś panuje tutaj cudowny spokój, a ciszę zakłóca jedynie ciepły wiatr i małe, szumiące fale. Ciekawe czy latem jest tutaj dużo ludzi, biorąc pod uwagę bliskość morza?
Nie wracamy do drogi głównej tylko wjeżdżamy w aleję drzew nad brzegiem jeziora, tak do końca nie wiedząc dokąd ona prowadzi. Grunt, że ładnie i zachęcająco wygląda :)
Okazuje się, że przejeżdżamy obok dawnego niemieckiego poligonu łodzi latających i bazy wodnosamolotów, które znajdowały się tutaj od 1936 roku. Do dziś zachowały się hangary, cysterny, fragmenty torów kolejowych, wieża kontrolna i podziemne budynki. Podobno pod dnem jeziora Jamno spoczywają ogromne zbiorniki paliwa, a na jego dno prowadzi betonowa szosa, która jak się przypuszcza mogła być pasem startowym dla wodnosamolotów. Rzucamy okiem zza ogrodzenia na pozostałości bazy i jedziemy dalej..
Niestety przyjemna trasa nad jeziorem kończy się po przejechaniu Kanału Jamneńskiego i znów wyrzuca nas na ścieżkę przy głównej drodze..
We wsi Osieki ponownie zjeżdżamy nad jezioro Jamno, bo naszą uwagę przyciągnęli kitesurfingowcy :) Pogodę na zabawy we wodzie mają wyśmienitą..
Obok przystani znajduje się gotycki kościół z XIV wieku pw. św. Antoniego Padewskiego. Przed świątynią ustawiony jest dzwon Jan Paweł II, który pochodzi z rozebranego kościoła w Immerath w Niemczech..
W świątyni zachowało się cenne późnorenesansowe, XVII-wieczne wyposażenie sakralne w skład którego wchodzi ołtarz główny, ambona i chrzcielnica. Wnętrze faktycznie ładne, aczkolwiek bardzo skromne..
Na cmentarzu przy murze stoi betonowy miecz z 1928 roku postawiony ku pamięci ofiar I wojny światowej..
Bardziej niż z cmentarzem to miejsce kojarzy mi się z lapidarium..
Niektóre płyty i fragmenty nagrobków są już mocno uszkodzone..
Po drodze mijamy fajny przystanek. Ktoś miał oryginalny pomysł na umilenie czasu podróżnym oczekującym na autobus. Nie miałabym nic przeciwko, gdyby większość przystanków była tak ładnie pomalowana. Szczególnie zimą to zawsze jakoś kolorowo :)
Na mapie mam zaznaczony jeszcze zabytkowy dwór. Prowadzi do niego jedna z najpiękniejszych alei jaką widziałam. Sędziwe, ogromne drzewa rosnące w bliskiej odległości od siebie stworzyły piękny zielony tunel. Ach jak cudownie i kolorowo musi być tutaj jesienią :)
Dworek Osiecki został wybudowany w 1924 roku przez Carla Hildebrandta, według projektu szczecińskiego architekta Schuchta. Jego historia jest związana z rodem Hildebrandtów, którzy zarządzali ziemiami osieckimi do 1945 roku. W wyniku zbliżającego się frontu wojennego Carl i jego żona postanowili opuścić posiadłość zabierając część swojego dobytku. Niestety zatrzymani przez Armię Czerwoną i pozbawieni wszystkiego, zmarli w trakcie wyczerpującej wędrówki daleko od domu. Po wojnie dworek przechodził z rąk do rąk i powoli ulegał zaniedbaniu. Aż trudno uwierzyć, że kilkanaście lat temu stała tutaj ruina. Dziś o wszystko dbają właściciele, państwo Jasińscy którzy w 1993 roku postanowili kupić dwór, wyremontować go i przekształcić na hotel. Otoczony pięknym parkiem w stylu angielskim naprawdę robi wrażenie. Wszystko jest tutaj bardzo zadbane i dopracowane w szczegółach. Najbardziej spodobała mi się bryła dworku, która swoim wyglądem i częściową konstrukcją szachulcową nawiązuje do pomorskich, wiejskich chałup. Jeśli będziecie mieć wolną chwilę, to warto tu zajrzeć :)
Dalszą drogę do Rzepkowa pokonujemy po płytach jumbo. Mają one mniejsze otwory niż inne płyty drogowe, dlatego nie jedzie się po nich tak najgorzej. W ogóle większość bocznych dróg tutaj na pomorzu wykłada się tymi płytami. Zatrzymujemy się na chwilę żeby się napić, gdy nagle mija nas szalony kierowca pekaesu :D ..o mało nas nie rozjechał..
Ciężko jest się skupić na drodze kiedy dookoła mamy takie widoki. Jak zwykle zatrzymuję się co kilkanaście metrów na zdjęcie..
Pogoda nas dzisiaj rozpieszcza i wcale nie ułatwia jazdy. Najchętniej rozłożylibyśmy się pod którymś z tych drzew :)
W końcu dojeżdżamy do Iwięcina. Na mapie mam napisane "Wioska końca świata". Brzmi to trochę zagadkowo, więc muszę się dowiedzieć o co chodzi :)
Wszystko za sprawą niezwykłej książki "Koniec świata w Iwięcinie" autorstwa księdza Henryka Romanika i fotoreportera Zdzisława Pacholskiego. Jest to zbiór wierszy o okolicznych pejzażach i średniowiecznym wiejskim kościele, do których powstały fotografie. Specjalny egzemplarz książki znajduje się nawet w watykańskiej bibliotece papieża Jana Pawła II. Kościół pod wezwaniem Matki Boskiej Królowej Polski w Iwięcinie powstał pod koniec XIV wieku. Jest on najstarszym i najcenniejszym zabytkiem we wsi. Podczas remontu kościoła w 1908 roku spod warstwy tynku odsłonięto malowidło stworzone przez nieznanego artystę w 1697 roku. Przedstawia ono wizję Sądu Ostatecznego, końca świata, czyśćca oraz piekła. Nad dobrymi duszami czuwają aniołowie, a nad złymi unosi się czart z rybim ogonem zwany diabłem pomorskim..
Wnętrze kościoła jest bardzo ładne, niestety nie udaje nam się go zobaczyć na żywo bo świątynia jest zamknięta..
Podobno w lecie we wsi można spotkać Anioły i Diabły, które zapraszają turystów do wspólnej zabawy :) Fajnie..
Do Bielkowa znów płyty..
..a do Bukowa Morskiego elegancka, asfaltowa ścieżka rowerowa na której mija nas spora grupa niemieckich rowerzystów radośnie nam machając :)
W Bukowie Morskim zatrzymujemy się żeby zobaczyć gotycki kościół Najświętszego Serca Jezusa wzniesiony na przełomie XIII i XIV w. przez Zakon Cystersów. Od strony zachodniej do świątyni przylega dzwonnica, a od północnej zakrystia..
Kościół znajduje się na Europejskim Szlaku Cystersów..
Spacerując wokół trafiamy na podobny cmentarz przykościelny jak w Osiekach..
Poukładano na nim stare nagrobki, niektóre dość mocno nieczytelne i zniszczone..
Odcinek Bukowo Morskie - Dąbki ma również świetną nawierzchnię. Jazda takimi traktami pieszo-rowerowymi to prawdziwa przyjemność. No może pomijając spaliny z samochodów. Na szczęście ruch jest niewielki :)
Zaznaczyłam sobie na mapie, że 5 kilometrów na zachód od Dąbek na końcu piaszczystej mierzei oddzielającej morze od jeziora Bukowo, przy Kanale Szczuczym jest fajna plaża. Ponoć w sezonie jest tam znikoma ilość ludzi nie mówiąc już o tym, że mamy wrzesień i może nie byłoby nikogo. Jednak po krótkiej naradzie stwierdzamy, że nie chce nam się jechać wstecz. Lenistwo zwyciężyło, tym bardziej że kawałek dalej i tak mamy w planie udać się na plażę. W Dąbkach ostatecznie zostajemy tylko na obiad. Za to w Bobolinie wyjeżdżamy wprost na gospodę "Obora" :) Pozdrawiam koleżankę Karolinę, o której od razu pomyślałam widząc tą łaciatą krowę :)
Kawałek dalej odbijamy w stronę plaży..
Nie jest to zwykła plaża, bo..
..jest to teren dawnego niemieckiego poligonu Rügenwaldermünde na którym znajdują się pozostałości stanowiska największej armaty wszech czasów - działa kolejowego Dora. Jego lufa miała długość 32 metrów, a całość ważyła 1350 ton. Do obsługi tego kolosa potrzeba było około 500 osób. Niestety, żeby zobaczyć większość obiektów dawnego poligonu trzeba mieć specjalne zezwolenie, gdyż znajdują się one na terenie jednostki wojskowej i nie są udostępnione turystom..
Łukasz idzie pochodzić po resztkach betonowych konstrukcji, a ja zasiadam nad brzegiem morza i zabieram się za kuszenie mew suchą bułką ze śniadania :)
Przez kilka chwil obserwuję ich powietrzne potyczki i wzajemne wyrywanie sobie kawałków bułki :)
Późnym popołudniem dojeżdżamy do Darłowa. Na wjeździe mijamy piękny budynek dawnego szpitala, który pełni dziś funkcję mieszkalną..
Następnie dojeżdżamy do XV-wiecznego kościóła św. Jerzego. Wchodził on w skład dawnego szpitala św. Ducha dla trędowatych. Został pobudowany poza murami miasta ze względu na niebezpieczeństwo rozprzestrzeniania się chorób. Brama Wysoka zwana też Kamienną jest jedyną zachowaną bramą z pierwotnego założenia murów miejskich..
Jadąc ulicą Powstańców Warszawskich wjeżdżamy na znajdujący się na rzece Wieprza most..
Z mostu doskonale widać zamek i znajdujący się tuż pod nim młyn wodny z 1894 roku..
Gotycki zamek Książąt Pomorskich został wzniesiony w latach 1352-1370 przez księcia Bogusława, zięcia Kazimierza Wielkiego. Najsłynniejszym lokatorem zamku był Eryk I, król Dani, Szwecji i Norwegii który głównie zajmował się piractwem i łupił kupieckie statki pływające na Bałtyku. Ostatnie 10 lat swojego życia spędził właśnie na tym zamku. Do dziś krążą legendy o ukrytych pirackich skarbach w zamkowych murach. Na zamku znajduje się muzeum z cennymi zbiorami rzeźb sakralnych, XVII-wieczną mapą Pomorza i innymi elementami wyposażenia wnętrz..
Na końcu deptaka prowadzącego do serca starego miasta znajduje się figura Stanisława Dulewicza, pierwszego powojennego burmistrza Darłowa..
Jesteśmy tutaj zaledwie kilkanaście minut, a ja już wiem że to jest miasto któremu chciałabym poświęcić więcej niż jeden dzień :) Niestety podobnych miejsc na pewno będzie jeszcze kilka na naszej trasie i musimy jakoś sprawiedliwie rozdzielić czas pomiędzy wszystkie, żeby choć trochę zapoznać się z tym co mają do zaoferowania..
W centrum starego miasta stoi barokowy ratusz z 1725 roku..
..a przed nim fontanna z 1919 roku z posągiem rybaka.
Dookoła rybaka umieszczono płyty z brązu na których przedstawiono dzieje Darłowa.
Historię Kościoła Mariackiego datuje się na rok 1321, kiedy to biskup kamieński Konrad za pośrednictwem braci Święców zapoczątkował jego budowę. Całe miasto jak i kościół często było nękane przez pożary. Jednym z najtragiczniejszych w skutkach był ten z 1679 roku, który wybuchł od uderzenia pioruna i strawił całe wnętrze kościoła wraz z wieżą. Przez kolejne lata świątynię rozbudowywano i przebudowywano. W 1962 roku przemieniono wezwanie kościoła Matki Bożej Wniebowziętej na tytuł Matki Bożej Częstochowskiej..
Przy kościele jest też lapidarium z zebranymi nagrobkami z cmentarzy różnych wyznań: prawosławnych, żydowskich, katolickich i ewangelickich..
Czas nas goni, musimy dotrzeć do latarni w Darłówku przed godziną 17 żeby zdążyć przed zamknięciem..
Na taras widokowy wchodzimy pojedynczo. Widoki całkiem ładne..
Bliza usytuowana jest przy ujściu rzeki Wieprzy do morza. Jej wysokość to 22 metry, a zasięg światła 27,78 km..
Kręcimy się chwilę po nabrzeżu. Z Darłowa można dostać się na duńską wyspę Bornholm, która jest rajem dla rowerzystów :) Trzy razy w lipcu i raz w czerwcu oraz wrześniu dostaniemy się na nią katamaranem. Bilet kosztuje w granicach 190 zł od osoby w obie strony jeśli powrót jest tego samego dnia + 50 zł opłata za rower. Jeśli mamy zamiar zabawić na wyspie kilka dni musimy się liczyć z wydatkiem rzędu 140 zł za osobę w jedną stronę. Rejs trwa 4,5 godziny. Moim zdaniem opłata za rower jest delikatnie mówiąc kosmiczna..
Darłówko Wschodnie i Zachodnie jest połączone rozsuwanym mostem im. Kapitana Witolda Huberta z wieżą kontrolną, dostępnym tylko dla pieszych i rowerzystów..
Póki oba brzegi są połączone przeprawiamy się szybko na drugą stronę. Gorzej jeśli nie prędko będziemy mogli wrócić z powrotem :)
Pozazdrościłam Łukaszowi pirackiej flagi zamocowanej do roweru i na deptaku kupiłam sobie podobną :)
Wyjeżdżając z miasta upewniamy się u miejscowych, że szlak nadmorski jest przejezdny do samego Jarosławca. Kilka osób potwierdza, że w pewnym momencie jest odcinek z piachem, gdzie trzeba popchać rower ale ogólnie da się spokojnie przejechać. Nie chce nam się odbijać z R-10 i jechać dookoła Jeziora Kopań więc wybieramy opcję czerwoną :)
Trasa wiedzie nasypem z płytami jumbo..
..ale mimo tej drobnej niedogodności to był świetny wybór, bo cały czas towarzyszą nam cudowne widoki..morze i plaża. Mało tego, zupełnie nieplanowanie zaliczamy piękny zachód słońca :) W pewnej chwili mam nawet ochotę rzucić rower na piach i pobiec na plażę. Powstrzymuje mnie tylko myśl, że jak słońce zniknie za horyzontem to zrobi się błyskawicznie ciemno, a przed nami spory kawałek przez las. Nie żebym się bała..no może trochę ;)
Dojeżdżamy do kanału łączącego Jezioro Kopań z morzem. Zwykle jest on suchy tak jak teraz. Zsiadamy z rowerów, bo faktycznie po tym piachu nie ma szans na jakąkolwiek jazdę..
Mimo dość późnej pory spotkamy kilka osób po drodze..
Za kanałem, małe ażurowe płyty zmieniają się w większe bez otworów..
Las przed nami nabiera pięknych, ciepłych kolorów zachodzącego słońca..
Do Jarosławca docieramy w całkowitych ciemnościach. Po około 10 minutach lądujemy w domu gościnnym "Gwiazda Morza", który znajduje się w samym centrum miejscowości. Liczyłam na pokój z widokiem na latarnię morską, ale dostajemy pokój z widokiem na latarnie morską jak wystawię głowę przez okno i spojrzę w prawo :) Okazuje się, że to nawet lepiej bo latarnia błyska dość mocno i nie chciałabym żeby świeciła mi w nocy centralnie do pokoju. Rozpakowujemy się pobieżnie i na rowerach jedziemy jeszcze na zakupy. Obładowani prowiantem na kolację i śniadanie podjeżdżamy jeszcze pod latarnie, zobaczyć jak prezentuje się nocą :)
Ojej, ale piękna aleja... mam jakąś słabość do drzew rosnących przy drodze i tworzących tym samym takie właśnie aleje. Potrafię czasem parokrotnie jechać taką tam i z powrotem z uśmiechem nie schodzącym z twarzy ;) A jesienią wyglądają fantastycznie :D
OdpowiedzUsuńGdyby to nie było tak daleko, to już bym tam robiła jesienne zdjęcia :)
UsuńPraktycznie pod każdym zdjęciem chciałabym napisać komentarz, ale chyba byłabym bardzo monotematyczna, zostawiając same ochy i achy bo nie można inaczej patrząc na takie widoki uwiecznione z doskonałą jakością. Zaciekawiła mnie architektura tamtejszych kościołów zupełnie inna niż nasza podkarpacka. Te mewy w ruchu nadawałyby się na jakiś konkurs fotograficzny!
OdpowiedzUsuńDziękuję :) faktycznie jeśli chodzi o architekturę sakralną na polskim wybrzeżu, to jest ona inna niż tu na południu..moją uwagę zwróciły w szczególności zegary umieszczane na wieżach kościelnych, gdzie u nas raczej się tego nie spotyka :)
Usuńw Darłowie jest jedyny zamek gotycki w całej Polsce, to jedno z nielicznych tak ładnych miast które całkowicie przetrwały obie wojny choć Hitler nie raz tam bywał (ze wzgłędu na to ogromne działo)
UsuńPięknie i słonecznie, już marzę o lecie. Super wycieczka i miasteczko urzeka zabytkami i detalami. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńOj ja też odliczam dni może nie tyle do lata, co do wiosny :) Rower na zimę idzie w odstawkę, więc tym bardziej nie mogę się odczekać długich, słonecznych i ciepłych dni :) Pozdrawiam :)
UsuńOstro po jeżdżone :D ... hehe ...
OdpowiedzUsuńGrzegorz ostro dla mnie to jest powyżej 100 km :) to jest rekreacja..
UsuńWiem, bo nie raz jeździmy razem przecież :P
UsuńJa mam na myśli całą wyprawę :)
No całościowo to faktycznie, trochę kilometrów jest :) Na przyszły rok planuję dłuższą wycieczkę :)
UsuńJak jechałem w 2013 roku z Ustki do Kołobrzegu to w miejscu tych płyt między morzem i jez. Kopań był wielki plac budowy, pomijając nawet zakaz wstępu przejechać i tak się nie dało. Szkoda, że dowiedzieliśmy się o tym dopiero na wysokości połowy jeziora, przez co mieliśmy wybór - pchać rowery dalej plażą lub zawrócić i jechać dookoła jeziora. Wybraliśmy to drugie
OdpowiedzUsuńTa droga z płyt jest nawet znośna, więc my nie narzekaliśmy. Widoki rekompensowały nam wszelkie niedogodności i krótki odcinek z piachem. Czasem warto się troszkę pomęczyć, choć nie wyobrażam sobie pchania rowerów z załadowanymi sakwami po plaży :)
Usuń