Trasa: Władysławowo - Jastrzębia Góra - latarnia Rozewie - Władysławowo - Jastarnia - Hel - 63 km
Nie chce nam się dzisiaj wstać z łóżka, zgadnijcie dlaczego? Tak, zgadliście..leje! Można powiedzieć, że deszcz towarzyszy nam już trzeci dzień, nie licząc przerw między opadami. Patrząc na pochmurne dziś niebo wcale nie zapowiada się, że będzie lepiej. Prawdopodobnie będzie gorzej, sądząc po tym co przepowiadają w telewizyjnej pogodzie. No nic, nie ma się co załamywać tylko trzeba jechać dalej. Udaje nam się jeszcze opłukać rowery z piachu po wczorajszych leśnych wojażach i ruszamy na Przylądek Rozewie. Do latarni morskiej mamy około 6 km głównie pod górę. Droga jest fatalna, bo w większości wybrukowana kocimi łbami, a pseudo chodniki z ubitego piachu nie nadają się do jazdy przy takiej pogodzie. W końcu zajeżdżamy na plac przed Latarnią Morską Rozewie..
Wygląda ona całkiem ciekawie i ładnie. Teren wokół niej jest uporządkowany i zadbany. Obok znajduje się syrenownia i udostępnione do zwiedzania maszynownia oraz wędzarnia i piekarnia latarnika. Całość sprawia naprawdę przyjemne wrażenie. Z historią latarni związana jest w szczególności rodzina Wzorków. Leon Wzorek pracował tu w latach 1920-1939. Niestety 11 września 1939 roku został przez Niemców aresztowany i rozstrzelany w Piaśnicy. Od 1945 do 1975 roku latarnikiem był jego brat Władysław. Stanowisko po nim przejął jego syn Zbigniew, który pracował tutaj do 1980 roku..
Obecnie w latarni znajduje się muzeum latarnictwa. Mamy tutaj okazję zobaczyć modele wszystkich latarni morskich polskiego wybrzeża wraz z wyczerpującymi opisami..
Latarnia dźwigniowa z XVII wieku..
Stare latarnie były również murowanymi wieżami z tzw. Garnkiem Wulkana na szczycie w którym palono stosy drewna, a później także węgiel kamienny. Jego skład znajdował się w piwnicy, zaś na parterze było mieszkanie latarnika..
Z ciekawością przechodzę na wyższy poziom..
..który podoba mi się najbardziej. Znajdują się tutaj pięknie i starannie wykonane modele latarni morskich, w tym mojej ulubionej znajdującej się w Niechorzu. Każda z nich jest podłączona do prądu i świeci..
Po długich minutach spędzonych w muzealnych zakamarkach w końcu wychodzę na taras widokowy. Rowery postawiliśmy pod Stodołą w której mieści się sala wystawowa, kasa oraz sklep z pamiątkami..
Rozglądam się po okolicy. Latarnia w której aktualnie się znajduję jest nazywana "starą latarnią" i została wybudowana w 1822 roku. W późniejszych latach przebudowywana i modernizowana. Kilkaset metrów od niej znajduje się jeszcze jedna, "nowa latarnia" która jest niestety nieczynna. Nazwy "stara" i "nowa" często są błędnie używane względem obu latarni :) Deszcz nadal nie daje za wygraną. W dole widać Maszynownię, którą za kilka minut odwiedzimy..
Soczewka Fresnela z lat 1910 - 1978..
..i współczesny obrotowy panel z żarówkami reflektorowymi, których zasięg światła wynosi 48,1 km..
Zaglądamy do Stodoły, gdzie można obejrzeć czasową wystawę fotograficzną poświęconą latarniom morskim, znajdującym się na szlaku wzdłuż Morza Czarnego..
Zdjęcia zostały zrobione przez Rafała Lipińskiego i Radosława Literskiego uczestników projektu "Run Forrest, run" , który polegał na przebiegnięciu i przejechaniu rowerem 1800 kilometrów ze Stambułu do Soczi. Fotografie są barwne i imponujące, naprawdę warte obejrzenia..
Wędzarnia-piekarnia była ważnym obiektem z którego korzystały rodziny latarników mieszkające i pracujące w osadzie latarnianej..
W tym małym budynku znajduje się oryginalny piec chlebowy wraz z mniejszym paleniskiem po lewej stronie, służącym do pieczenia ciast i mniejszych wyrobów piekarniczych. Zgromadzono tutaj również akcesoria stosowane podczas wypieku chleba, takie jak koszyki wiklinowe, drewniane naczynia do przygotowywania ciasta oraz drewniane łopaty do "sadzenia" chleba w piecu. Po prawej stronie widać schodki prowadzące do znajdującej się na piętrze wędzarni. Na umieszczonych tam stalowych rusztach z haczykami wieszano przygotowane do wędzenia ryby, a następnie pomieszczenie zamykano. Do wędzenia używano drewna z drzew liściastych. Mogę sobie tylko wyobrazić te rozchodzące się tutaj zapachy świeżego chleba i ciepłej ryby :)
Wchodzimy do Maszynowni. Budynek został wzniesiony w 1910 roku i pełnił funkcję małej elektrowni która zasilała latarnię, budynki mieszkalne i techniczne. W okresie powojennym zaopatrywała w energię elektryczną również całą okolicę. Po II wojnie światowej w związku z doprowadzeniem do Rozewia energii elektrycznej z sieci maszyny parowe wygaszono, a ich rolę przejął silnik elektryczny. W 1978 roku Urząd Morski w Gdyni ze względu na rosnący dookoła las, był zmuszony podwyższyć blizę o 8 metrów. Przy okazji nastąpiła też modernizacja sprzętu optycznego latarni, która została wyposażona w nową lampę z obrotowym stołem zasilaną energią elektryczną z sieci. Rok ten można przyjąć za koniec maszynowni jako źródła energii elektrycznej. Dziś obiekt ten pełni funkcję muzealną w którym naocznie można zapoznać się z blisko 100-letnimi urządzeniami wytwarzającymi prąd elektryczny. Obejrzymy tutaj maszyny parowe które napędzały generator prądotwórczy i kompresory, aparaturę sterującą..
..oraz soczewki i żarówki używane w dawnych urządzeniach optycznych latarń morskich..
Podoba mi się to, że bilet wstępu do latarni morskiej kosztuje 8 zł od osoby i upoważnia nas także do zwiedzania Stodoły, Wędzarni-Piekarni i Maszynowni. Za niewielką kwotę możemy zobaczyć naprawdę ciekawe rzeczy, a niektórych z nich nie obejrzymy w innych latarniach morskich na polskim wybrzeżu :)
W strugach deszczu dojeżdżamy w najbardziej wysunięte na północ miejsce w Polsce. "Gwiazda Północy", bo tak nazywa się kamień pamiątkowy w Jastrzębiej Górze to jeden z punktów obowiązkowych podczas wizyty na wybrzeżu. Miejsce w którym stoi jest umowne, bo faktycznie najbardziej wysunięty punkt na północ znajduje się poniżej, u podnóża klifu..
Za obeliskiem możemy podejść do jego krawędzi i spojrzeć na morze. Bardziej imponujący widok na klif jest za pewne z plaży, ale niestety nie mamy dzisiaj czasu na dodatkowe atrakcje..
Wracamy do Władysławowa i wjeżdżamy na ścieżkę rowerową. Poprowadzi nas ona przez całą Mierzeję Helską, aż do celu którym jest miejscowość Hel. Deszcz pada nadal, tyle że z krótkimi przerwami. Tak krótkimi, że nie opłaca nam się zdejmować peleryn przeciwdeszczowych..
Ścieżka jest z kostki betonowej, ale po tych leśnych wertepach i kocich łbach na Rozewie to jest naprawdę trasa luksusowa :)
Najfajniej jest na odcinkach, które znajdują się przy samym morzu od strony Zatoki Puckiej. W takich momentach najbardziej tęsknię za słońcem..
Nawet nie wiem kiedy mijamy Chałupy i dojeżdżamy do Kuźnicy..
Niesamowite! Jednak pojawia się w końcu słońce, całkiem jak na życzenie. Oczywiście zatrzymujemy się przy plaży i z radością zrzucamy nasze przeciwdeszczowe płaszcze. Łukasz odpoczywa na ławce, a ja w międzyczasie maszeruję nad samą wodę..
Jednak szybko znad niej wracam, bo zrywa się wiatr i chmury częstują nas kolejną porcją deszczu. Czy ta brzydka pogoda w końcu minie?
Znajdujemy schronienie pod dachem przystani rybackiej i postanawiamy przeczekać największy opad. W kołysanej przez fale łódce tuż przed nami siedzą rybacy. Zaciekawieni pytają dokąd jedziemy po czym informują nas, że do Helu jest jeszcze ponad 20 kilometrów :( Świetnie..
W 1938 roku w Kuźnicy, powstało pierwsze schronisko w formie pomostu-przystani dla kutrów i łodzi rybackich. Dla ponad 30 zarejestrowanych i cumujących tu jednostek było to za mało. Przystań nie miała też falochronów, pomostów ani pirsów. W 2012 roku oddano do użytku nowy port rybacki z prawdziwego zdarzenia. Jego basen osłaniają dwa falochrony oraz trzy nabrzeża. W nowo powstałych budynkach mieści się bosmanat, pomieszczenia socjalno-administracyjne oraz sanitarne. Port bardzo mi się podoba głównie ze względu na małe, kolorowe łódki i kutry rybackie :)
Do Helu możemy dostać się na 5 sposobów. Pieszo, rowerem, samochodem, pociągiem lub statkiem z Gdyni :) Możliwości jest wiele i to od Was zależy co wybierzecie. Z tego co zdążyliśmy zaobserwować pociągi jeżdżą tutaj dosyć często mimo, że jest już wrzesień i turystów naprawdę niewielu. Ścieżka z kostki zmieniła się w betonowe płyty. Nawet nie najgorzej się po tym jedzie..
Przejeżdżamy przez Jastarnię, Juratę..
..i w końcu dojeżdżamy do Helu..
Mierzeja Helska to piaszczysty półwysep w kształcie kosy, będący jedną wielką zalesioną wydmą. Do tego jadąc rowerem mamy wrażenie, że nigdy się nie kończy..
Zanim docieramy do centrum od znaku "Miasto Hel - witamy" mija dobre ponad 10 km. Wstępujemy od razu na stację kolejową zapytać z ciekawości, kiedy odjeżdżają pociągi do Władysławowa i ile kosztują bilety wraz z opłatą za rower. Plan zakłada jutrzejsze szybkie zwiedzanie Helu wraz z latarnią morską, następnie przejazd pociągiem do Władysławowa i jazda rowerem przez Puck aż do Gdyni. Staję więc przy okienku kasy i czekam. Jestem jedyną osobą w poczekalni. Pani która przybija wielkie pieczątki równie energicznie jak pracownice poczty widzi mnie, ale wcale nie spieszy się zapytać czego potrzebuję. W związku z tym przez najbliższe minuty mam okazję się rozejrzeć po wnętrzu. Panuje tu całkiem fajny klimat, jakby czas zatrzymał się dobre 30 lat temu. Chwilę później zaczynam stąpać już z nogi na nogę, w końcu pochrząkiwać kiedy słyszę "uprzejme" i donośne "Słucham?!" :D Nie jestem zła. Wręcz przeciwnie, cała ta sytuacja dość mocno mnie bawi. Taki powiew PRL-u w dzisiejszych czasach jest nieoceniony..
Budynek stacji z zewnątrz jest bardzo ładny, został wykonany w technologii muru pruskiego i funkcjonuje tutaj od 1922 roku..
Rozpoczynamy poszukiwania noclegu. Ceny są tutaj trochę wyższe niż w innych miejscowościach w których nocowaliśmy do tej pory. Mam wrażenie, że kwater też jest zdecydowanie mniej. Zazwyczaj nocleg który nam odpowiada znajdujemy po jakiś 10 minutach, tutaj zajęło nam to około minut 40-stu. Wybraliśmy "Pokoje gościnne Dorjan" na ul. Bocznej 7. Właścicielka bardzo sympatyczna, pokoje nowe, czyste i dobrze wyposażone, zadbany ogródek z możliwością zapalenia grilla. Płacimy po 50 zł od osoby za noc. Przestało padać wiec czym prędzej rozpakowujemy nasze rzeczy i idziemy na plażę, żeby zdążyć na zachód słońca. Spacerując mijamy rybę wykonaną z plastikowych butelek po napojach. Ponoć zużyto ich aż 3 tysiące. Jest to chęć zwrócenia uwagi na problem zanieczyszczania rzek i Bałtyku. Ciekawy pomysł i ciekawe wykonanie. Ponoć nocą świeci :)
Bulwar Nadmorski im. Prof. Kazimierza Demela w tym roku zyskał nowe oblicze. Nie wiem jak się spacerowało tutaj wcześniej, bo w Helu jestem pierwszy raz ale wygląda naprawdę ładnie. Uwagę przyciąga również drewniana wiata w której ustawiono ławeczki. Całość jest częściowo przeszklona co osłania odpoczywające tam osoby od wiatru, część od strony morza jest otwarta tak żeby nic nie zakłócało nam widoków..
To co uwielbiam w nadmorskim krajobrazie - prócz kutrów rybackich wyciągniętych na brzeg - to małe łódki porzucone na plaży..
Początkowo port w Helu był zwykłym kotwicowiskiem dla łodzi i statków. Ten w którym właśnie się znajdujemy powstał w 1883 roku. Jako dość spory ośrodek turystyczny oraz ośrodek rybołówstwa posiada on przystań rybacką, jachtową i żeglugi pasażerskiej. Sporym zainteresowaniem cieszą się tutaj rejsy statkiem wycieczkowym po Zatoce Gdańskiej. W Helu znajduje się również garnizon Marynarki Wojennej wraz z portem wojennym ulokowany przy zachodniej stronie cypla Mierzei Helskiej..
Jak już wspominałam wcześniej, nie zabrałam ze sobą statywu do aparatu. Przed wyjazdem szukałam nawet jakiegoś małego i lekkiego, ale w końcu stwierdziłam że nie będę kupować tylko jakoś sobie poradzę. Trochę żałuję. Zabytkowa zabudowa przy głównym deptaku w Helu robi wrażenie, szczególnie nocą. Szczególnie nocą i po sezonie kiedy pięknie oświetlonych knajpek nie zasłaniają gromady spacerujących turystów. Musze sobie radzić przy pomocy na kosza na śmiecie..
Przed powrotem na kwaterę wracamy jeszcze nad samo morze, zobaczyć w jakich kolorach zakończy się 10 dzień naszej rowerowej podróży :)
Takie małe łódki samotnie "odpoczywające" na plaży to wdzięczny temat do zdjęć :)
OdpowiedzUsuńDokładnie...szkoda tylko, że pogoda nie pozwalała nacieszyć się ich widokiem :)
Usuń