środa, 9 września 2015

Dzień 12: Gdańsk jest piękny :)


Trasa: rowerowa przejażdżka w Gdańsku - 36 km

 Wyjazd z Gdańska rozpoczynamy od odwiedzin w najważniejszym dla nas miejscu, czyli latarni morskiej. Dość nietypowej, bo posiadającej Kulę Czasu :) Niestety za jej pomocą nie cofniemy się w czasie, ani nie przeniesiemy się w przyszłość. Urządzenie to służyło kapitanom statków do ustawienia chronometrów okrętowych i nawigacji. Gdańska kula była pierwszą nad Morzem Bałtyckim i powstała w 1876 roku. W 1929 roku została zerwana przez sztorm i dopiero w 2008 roku doczekała się rekonstrukcji. Kula Czasu opada o godzinach: 12:00, 14:00, 16:00 i 18:00 i stanowi dziś nie lada atrakcję turystyczną..

latarnia morska
 
 Ale wróćmy do naszej latarni, która jest jedną z najładniejszych na polskim wybrzeżu. Wybudowana w latach 1893-1894, swoim wyglądem nawiązuje do nieistniejącej już latarni morskiej z Cleveland w Stanach Zjednoczonych. Osobiście bardzo mi się podoba, tak wewnątrz jak i na zewnątrz. Jej wysokość to 31,3 m, a zasięg światła ok 32 km. W drodze na taras widokowy towarzyszy nam wystawa zdjęć latarń morskich Kanady oraz szum fal wydobywający się z głośników..


 Bliza nie pełni już funkcji nawigacyjnej. Tę rolę przejęła jej młodsza i mniej urodziwa koleżanka, która znajduje się na terenie Portu Północnego i nie jest udostępniona do zwiedzania. Szkoda, bo jest ona jedyną latarnią morską w Polsce posiadającą windę :) 


 Wychodzimy na zewnątrz..


 Z tarasu widokowego wspaniale widać Westerplatte, symbol wybuchu II wojny światowej i znajdujący się na nim Pomnik Obrońców Wybrzeża. To właśnie z tej latarni morskiej 1 września 1939 roku, strzałem z okna dano znak żołnierzom okrętu Schleswig-Holstein do rozpoczęcia ataku na Westerplatte..


 Z drugiej strony widzimy Port Morski w Gdańsku, który jest jednym z największych nad Bałtykiem..


 Bilet wstępu na latarnię kosztuje 10 zł. Jest to najdroższa wejściówka z jaką do tej pory się spotkaliśmy. Oglądamy jeszcze wystawę zdjęć latarni morskich wiszącą na ogrodzeniu..


 Po wbiciu kolejnej pieczątki do naszych Paszportów, otrzymaliśmy od pracownika latarni brązową Odznakę Turystyczną Miłośnika Latarń Morskich. Super :) Do zdobycia jeszcze srebrna i złota..


 Pamiętacie jak w relacji z czwartego dnia naszej wycieczki pisałam o parze rowerzystów, którą spotkaliśmy przed Sarbinowem? Mieli wtedy dość poważną awarię bagażnika. Właśnie tutaj spotykamy ich po raz drugi. Noc spędzili w namiocie na plaży w Gdyni, a teraz jadą do ostatniej latarni w Krynicy Morskiej. Nasz plan jest taki sam więc jedziemy razem. Najpierw musimy przedostać się na drugą stronę Martwej Wisły. Pracownicy portu dają nam wskazówki jak dojechać na prom. Po zjeździe z promu i dojechaniu do trasy Mjr H.Sucharskiego w okolicach ulicy Wosia Budzysza zaczynają się problemy. Wszędzie roboty drogowe, niesamowity chaos, objazdy i zakazy ruchu. Jedyna prosta i najszybsza droga prowadzi przez most, który jest przed nami. Niestety obowiązuje na nim bezwzględny zakaz poruszania się pieszych i rowerzystów. Stoimy przez chwilę i wahamy się co robić dalej. Jazda mostem nam się nie uśmiecha, bo natężenie ruchu na nim jest ogromne, nie ma żadnej ścieżki rowerowej, chodnika ani pobocza. W tej sytuacji "taniec z TIR-ami" mógłby się dla nas zakończyć tragicznie. Po za tym po naszej lewej stronie w zatoczce stoi radiowóz i policjanci spisują właśnie jakiegoś młodego rowerzystę. No nic, po kilku minutach narady nasi współtowarzysze decydują się zaryzykować i przejechać przez most, więc tutaj nasze drogi się rozdzielają. My postanawiamy podjechać do policjantów i zapytać o objazd. Panowie kierują nas na Most Siennicki, który jest w remoncie ale można przejechać przez niego rowerem. Na Elbląskiej witają nas kolejne roboty drogowe, zerwane chodniki i straszny piach. Pytam się drogowców o jakiś objazd dla rowerów, ale nikt nic tu nie wie. Wydostanie się z Gdańska nie jest wcale takie proste. Jutro o godzinie 15:00 mamy pociąg do Krakowa i jak sobie pomyślę, że w drodze powrotnej z Krynicy Morskiej czeka nas podobne motanie się z objazdami, to jak z automatu odechciewa mi się dalszej jazdy. Obawiam się, że moglibyśmy nie zdążyć wrócić do Gdyni na czas. Z żalem odpuszczamy sobie pedałowanie do ostatniej latarni morskiej na naszej trasie i podejmujemy decyzję o pozostaniu w Gdańsku. Czas który mamy, przeznaczymy na zwiedzanie miasta. Zatem kierujemy się z powrotem do centrum, a po drodze zatrzymujemy się na obiad. Korzystając z wi-fi szukamy w internecie jakiejś kwatery blisko Starego Miasta. Kilka minut później jesteśmy już w drodze na osiedle Siedlce, a konkretnie na ulicę Drwęcką. Aby się na nią dostać musimy pokonać ul. Na Zboczu całą wybrukowaną kocimi łbami, z chodnikami z płyt ułożonych tak krzywo, że ciężko po nich jechać. Mam cichą nadzieję, że mój rower się nie rozleci od tych wstrząsów :) Takie cuda i to w centrum Gdańska..


 Późnym już popołudniem wybieramy się do zabytkowej i najstarszej części Gdańska, do której mamy ok 10 min jazdy na rowerze. Jesteśmy nieprzygotowani do wnikliwego zwiedzania miasta, bo nie mieliśmy tego w planie. Nie mamy żadnego przewodnika, jedynie mapę w skali obejmującej całe Trójmiasto z wycinkiem centrum Gdańska. Zresztą jedno popołudnie to i tak zbyt mało czasu, żeby zobaczyć wszystkie zabytki i ciekawe miejsca w mieście. Mijamy Wieżę Więzienną wraz z Katownią w której znajdowała się również sala sądowa. Na wschodniej elewacji wieży, był umieszczony pręgierz. Dziś w budynku mieści się Muzeum Bursztynu. Po prawej widać Dwór Bractwa Św. Jerzego w którym znajdowała się strzelnica i magazyn sprzętu łuczniczego. W 1798 roku bractwo rozwiązano i powstała tutaj szkoła sztuk pięknych. Dziś budynek jest siedzibą oddziału Stowarzyszenia Architektów Polskich..


  Pierwszym obiektem który dość mocno przykuwa naszą uwagę jest Brama Wyżynna. Niegdyś obiekt obronny, a także najbardziej reprezentacyjny wjazd do miasta. Muszę przyznać, że pięknie i starannie wykonane detale robią na mnie szczególne wrażenie..


 Przez Złotą Bramę wchodzimy na ulicę Długą która prowadzi nas na Długi Targ, czyli do najbardziej reprezentacyjnego placu w Gdańsku. Kiedyś przebiegał tędy trakt kupiecki, a do 1959 roku kursowały tą drogą tramwaje. Po drodze robię sobie obowiązkowe zdjęcie z Neptunem - bogiem morza, którego atrybutem jest trójząb. Legenda głosi, że każdy kto przyjeżdża do Gdańska po raz pierwszy, musi pocałować posąg poniżej pleców. Na szczęście to moja druga wizyta w tym pięknym mieście :D

Stare Miasto

 Ratusz Głównego Miasta to gotycko renesansowa budowla, której początki sięgają wczesnego średniowiecza. Dawna siedziba władz, mieści dzisiaj Muzeum Historyczne Miasta Gdańska. Warto skorzystać z możliwości wejścia na galerię widokową usytuowaną na wieży skąd można podziwiać panoramę miasta i okolic. Przed ratuszem znajduje się jego mała kopia ustawiona na granitowym postumencie. Makieta została opisana alfabetem Braille'a, dzięki czemu także osoby niewidome mogą poznać architekturę i historię zabytku. Bardzo lubię tego typu miniatury. O ile dobrze pamiętam podobne widziałam chyba we Wrocławiu. Jak wiadomo wzrok nie wszędzie sięga, więc jest okazja aby dokładnie przyjrzeć się bryle ratusza..


  Zielona Brama zbudowana z holenderskiej cegły małych rozmiarów, która przypłynęła z Amsterdamu..


  Złota Kamienica z pięknymi złoconymi płaskorzeźbami oraz postaciami Kleopatry, Achillesa, Antygony i Edypa została wzniesiona w latach 1609-1617 ( środkowa na pierwszym zdjęciu ). Na zdjęciu po prawej Kamienica van der Lindów z 1567 roku ( ta różowa? ) ..


  Kamienice przy Długim Targu były zamieszkiwane przez najbogatszych mieszkańców miasta, urzędników i kupców. Goszczono tutaj także królów, a na placu organizowano uroczyste parady. Miejsce to wraz z ulicą Długą tworzyło tzw. Drogę Królewską. W każdą sobotę odbywał się tutaj targ, gdzie handlowano mięsem i prosiakami. W miejscu tym również palono na stosie czarownice oraz wykonywano egzekucje na złoczyńcach..


 Po lewej barokowa kamienica Czirenbergów z około 1620 roku. Po prawej Dom Schumannów z 1560 roku w którym obecnie mieści się gdański oddział PTTK oraz pokoje gościnne..


 Zadzieram głowę wysoko, żeby przyjrzeć się szczytom kamienic o ciekawych kształtach i zdobieniach..


 Przez Zieloną Bramę wychodzimy nad rzekę Motławę. Na jej drugim brzegu stoją spichlerze. Pierwsze z nich wzniesiono tutaj ok 1330 roku. W XVI wieku było ich ok 340! Służyły one jako magazyny. W 1576 roku podczas przekopywania głównego kanału Nowej Motławy powstała wyspa, dzięki czemu łatwiej można było zabezpieczyć spichlerze przed kradzieżami. Nocą były pilnowane przez gromady psów. Natomiast schwytanych złodziei karano śmiercią. II wojnę światową przetrwały tylko trzy. Odbudowy doczekało się 36 spichlerzy..


  Z Zielonego Mostu obserwujemy przepływających wioślarzy. W tle widać Spichlerze na wyspie Ołowianka w których swoją siedzibę ma Gdańskie Muzeum Morskie oraz "zaparkowany" przed nimi "Sołdek". Statek również można zwiedzać..


 Żegluga Gdańska oferuje wycieczki tramwajami wodnymi. Do wyboru rejsy na Westerplatte, do Gdyni lub Sopotu..


  Widok na Długie Pobrzeże i charakterystyczny dla Gdańska obiekt jakim jest Żuraw, największy dźwig portowy średniowiecznej Europy. Warto go zwiedzić i zapoznać się z mechanizmem oraz zasadami jego działania. Miejsce w którym teraz stoimy to jest właściwie jeden jedyny obraz, który zapamiętałam z mojej pierwszej wizyty w Gdańsku jako dziecko. Było to dobre ponad 20 lat temu. Niewiele pamiętam, bo bardziej od zwiedzania miasta interesowało mnie wtedy plażowanie, zabawa i kąpiele w Bałtyku :)


  Brama Straganiarska jest najbardziej wysuniętą na północ bramą wodną. Powstała w latach 1481-1492 i obecnie stanowi budynek mieszkalny. Ciekawe jak na co dzień żyje się w samym sercu Gdańska? :)


 Brama Krowia swoją nazwę wzięła prawdopodobnie od drogi którą przepędzano bydło..


 Przez Bramę Mariacką wchodzimy na najpiękniejszą uliczkę w Gdańsku.. 


 Ulica Mariacka to zupełnie inny, zaczarowany świat w którym można poczuć ducha dawnych wspaniałych czasów, kiedy ulicę zamieszkiwali złotnicy i zamożni kupcy..


 Wąskie kamienice, ciekawie zdobione fasady i zachowane do dziś wspaniałe przedproża. Te parterowe tarasy poprzedzające wejście do budynku najczęściej pełniły rolę ganku. Każdy z właścicieli starał się nadać im reprezentacyjny i niepowtarzalny charakter. Głównym elementem dekoracyjnym były płaskorzeźbione kamienne płyty i kute poręcze. Murki graniczne oddzielające przedproże od przedproża sąsiada nakryte były żłobionymi kamiennymi płytami odprowadzającymi wodę z rynien. Dla dekoracji na ich końcach umieszczano kamienne rzygacze przypominające głowy smoka lub ryby. Klimatu jaki tu panuje nie sposób opisać słowami. Trzeba się po prostu tutaj znaleźć..


 Za nami Brama Mariacka w której mieści się Muzeum Archeologiczne..


 Zauroczeni uliczką spacerujemy bardzo wolno i dokładnie przyglądamy się kamienicom..


  Jeśli chcecie odpocząć od gwaru panującego nad samą Motławą, to wybierzcie jedną z klimatycznych knajpek na ulicy Mariackiej. Możecie także zajrzeć do znajdujących się tutaj salonów jubilerskich, oferujących głównie biżuterię z bursztynów. Sklepy wystawiają również swoje witryny przed kamienice..


  Na końcu uliczki przy Bazylice konkatedralnej Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny znajduje się najstarsza kamienica w Gdańsku datowana na rok 1451. Jeśli chcecie choć trochę poczuć się jak dawny mieszkaniec ulicy Mariackiej, to możecie skusić się o skorzystanie z oferowanego tutaj noclegu. Cena wynajmu pokoju dwuosobowego to koszt 310 zł/doba w sezonie. W wolnej chwili udajcie się w podziemia kamienicy gdzie mieści się muzeum poświęcone Mikołajowi Kopernikowi..


  Nawet nie spostrzegliśmy się kiedy zaczął zapadać zmierzch. Po tylu dniach jadania na obiad tylko ryb w różnej postaci, dziś zapragnęliśmy pizzy :) W poszukiwaniu jakiegoś fajnego lokalu udaliśmy się na spacer wzdłuż Długiego Pobrzeża, skąd jest świetny widok na wyspę Ołowianka. Z lewej strony widać Filharmonię Bałtycką, a obok Spichlerz Królewski w którym funkcjonuje hotel..


  Dochodzimy do Rybackiego Pobrzeża i zatrzymujemy się na chwilę. Stare Miasto tuż po zachodzie słońca wygląda naprawdę przepięknie..


 Chętnie pospacerowalibyśmy dłużej, ale głód i chłód zaczynają nam coraz bardziej dokuczać. Zaczepiona przez nas pani z dziećmi, poleca nam pizzerię Sicilia na ulicy Pańskiej. Na szczęście to całkiem blisko. Lokal okazuje się być bardzo przyjemny. Głodni zamawiamy pizzę z.. tuńczykiem. Znowu ryba :) Żeby się rozgrzać biorę też herbatę z cytryną, którą dostaję dodatkowo z miodem, plasterkiem pomarańczy i goździkami. Pycha! Pizza na cienkim cieście też jest bardzo smaczna, polecamy :) Po kolacji wracamy prosto na kwaterę. Smutno nam, że to już ostatni nasz wieczór nad polskim morzem. Jutro o tej samej porze, będziemy już praktycznie w domu..




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz