Trasa: latarnia morska w Jarosławcu - Łącko - Zaleskie - Duninowo - latarnia morska w Ustce - Wytowno - Objazda - Czysta - Gardna Wielka - Smołdzino - 73 km
Dziś już półmetek naszej rowerowej podróży. Na każdym urlopie gdy jest fajnie, czas upływa w jakimś przyspieszonym tempie. Przez to, że całe dnie mamy wypełnione jazdą to czasem zapominamy jaki jest dzień tygodnia. Lubię ten beztroski stan kiedy nic po za pięknymi widokami i zastanawianiem się jakie atrakcje przed nami, nie zaprząta mi głowy :) Wczoraj do Jarosławca dotarliśmy już o zmroku, wiec nie było szans na zwiedzanie latarni morskiej. Za to dziś jest ona punktem numer 1 na naszej trasie. Zanim jednak ją odwiedzimy, to podjeżdżamy na chwilę pod pomnik rybaka. Jest to jeden z nielicznych pomników podczas naszej wycieczki, który mi się podoba. Symbolizuje on rybackie korzenie Jarosławca. Spod pomnika mamy kilka kroków do latarni. Przed wejściem przeżywamy chwilę niepokoju. Na drzwiach wisi kartka informującą, że latarnia jest czynna dopiero od 15:00-18:00. Jak to? Jest 9:00 rano, a my musimy tutaj siedzieć do 15:00? W głowie przeliczam jak bardzo będziemy przez dzisiejszy dzień z kilometrami w plecy, kiedy zauważam uchylone drzwi do środka. Jednak ktoś jest wewnątrz..
Po krótkiej rozmowie i wytłumaczeniu dlaczego tak bardzo nam zależy, żeby teraz zwiedzić latarnię zostajemy wpuszczeni do środka. Pan nam daje 5 minut więc z radością wbiegamy na górę :)
Chyba jednak mamy szczęście :)
Po chwili z ulgą schodzimy na dół. Wsiadamy na rowery i opuszczamy Jarosławiec. Między Jeziorem Wicko, a morzem niestety nie da się przejechać. Ten odcinek wybrzeża aż do Ustki jest terenem wojskowym na który nie ma wstępu. Z tego powodu szlak R-10 odbija w Jarosławcu w głąb lądu i przebiega w ten sposób, aż do samej Ustki..
Początkowo ścieżką rowerową..
..a później zwykłą drogą asfaltową..
..dojeżdżamy do Łącka. Wieś znajduje się nad Jeziorem Wicko, 8 kilometrów od Morza Bałtyckiego i leży w obszarze chronionego krajobrazu "Pas Pobrzeża na zachód od Ustki". Wyróżnia ją nie tylko malownicze położenie, ale także unikalny układ urbanistyczny mający kształt owalnicy. Zatrzymujemy się pod kościołem pw. Zwiastowania Najświętszej Marii Panny, który został wzniesiony w 1475 roku na wzniesieniu otoczonym kamieniami. Prawdopodobnie jest to pozostałość po dawnym miejscu kultu słowiańskich bogów. Wewnątrz znajduje się XVII-wieczny ołtarz z trzema obrazami, a okna zdobią piękne witraże. Otoczenie świątyni też jest naprawdę ładne. Dookoła rosną 300-letnie lipy, które są pomnikami przyrody..
Trafiamy akurat na jakieś generalne remonty w miejscowości. Wszędzie ciężki sprzęt drogowy i pracownicy układający kostkę granitową. Jak skończą będzie tutaj naprawdę ładnie :)
Jeśli kiedyś miałabym przeprowadzić się na wieś, to na pewno Łącko byłoby na liście potencjalnych miejsc do zamieszkania. I to nie tylko ze względu na swoje położenie, ale też na swój sielski klimat. We wsi zachowało się wiele zagród chłopskich z XIX wieku i są to głównie domy o konstrukcji szachulcowej :)
Jedziemy zobaczyć dom z numerem 20. Powstał on na miejscu XV-wiecznej drewnianej chaty, którą strawił pożar. W chacie tej mieszkał kiedyś książę Bogusław X. Dom jest obsadzony przez drzewa i krzewy tak gęsto, że ciężko go sfotografować od frontu :)
Opuszczamy wieś i ruszamy dalej na południe. Już wcześniej na naszej trasie spotykaliśmy niezliczone ilości wiatraków, ale elektrownie wiatrowe w tych okolicach są naprawdę wszędzie..
Droga od Korlina do wsi Zaleskie, mimo naprawdę ładnych krajobrazów nie należy do najprzyjemniejszych. Jest pełna męczących podjazdów z towarzyszącym wiatrem z boku lub w twarz utrudniającym jazdę. Wjeżdżanie na siłę pod górkę z obciążonym rowerem, kończy się dla mnie buntem lewego kolana..
Zatrzymujemy się we wsi Zaleskie. Pierwszy kościół został tutaj wzniesiony w 1590 roku. Obecny drewniano-murowany pw. Św. Stanisława Biskupa pochodzi z lat 1754 - 1757. Przez wieki był wielokrotnie przebudowywany. Posiada dwa dzwony z 1922 roku..
Obok kościoła stoi bardzo ładny dwór rodziny von Below wzniesiony w XVIII wieku. Ród ten zamieszkiwał wieś od 1461 roku, aż do 1945. Po II wojnie światowej dobra przejął Skarb Państwa Polskiego. W późniejszych latach posiadłość zamieszkiwali osiedleńcy, mieściła się tutaj także siedziba Państwowego Gospodarstwa Rolnego, a nawet ośrodek kolonijny. Dziś chyba też ktoś tam mieszka, bo widać że teren wokół dworu jest posprzątany, a z otwartych okien słychać czyjeś głosy..
Od strony zachodniej do dworu dobudowana została nowsza część w stylu neogotyckim. Dobudówka jest trochę cofnięta w stosunku do głównej bryły budynku. Dookoła znajduje się park krajobrazowy z końca XVIII wieku. Całość ma bardzo ładne położenie. Oby tylko w porę znalazł się ktoś kto się tym miejscem zaopiekuje i przywróci mu dawną świetność nim będzie za późno..
Przy wyjeździe ze wsi fotografuję jeszcze budynek bramny z 1809 roku..
Oczywiście zmyleni znakiem "Latarnie Morskie - szlak turystyczny" przegapiamy zjazd na prawo, gdzie odbija szlak R-10 i ładujemy się na bardzo nieprzyjemną drogę do Ustki. Nie polecam tej ruchliwej trasy, na której towarzyszą nam głównie samochody ciężarowe mniejsze i większe, a każdy ich przejazd obok nas na tej wąskiej drodze podnosi nam tętno..
Jedynym jej plusem jest to, że teraz jedziemy już głównie z górki..
Mknąc główną drogą przez Duninowo po prawej stronie w głębi zarośli miga mi spory budynek z czerwonej cegły. Postanawiam podjechać bliżej. Jest to dwór z końca XIX wieku otoczony parkiem krajobrazowym przechodzącym w las..
Na wjeździe do centrum mijamy dworzec kolejowy z lat 1878-1911. Przed I wojną światową w latach świetności kolei, dworzec w Ustce odprawiał ok 50 tys. pasażerów rocznie, a bilet na trasie Ustka-Słupsk kosztował w przeliczeniu na dzisiejsze zarobki 70 zł!
Kościół Najświętszego Zbawiciela z 1885 roku znajduje się przy ulicy Marynarki Polskiej, którą chcemy dojechać do latarni morskiej. Został pierwotnie wzniesiony za wsią na wydmie, dziś jest to centrum miasta :)
Summer Dream Club..w Ustce nawet kluby są szachulcowe :)
Wstępujemy do Informacji Turystycznej. Jest tutaj mnóstwo pamiątek związanych z Ustką i regionem. Cieszy mnie fakt, że przeważa tutaj rękodzieło a nie tandetna chińszczyzna. Jeśli lubicie słodkości to kupicie tu słynne Krówki Usteckie w ładnych i oryginalnych opakowaniach, które można komuś sprezentować. Ja zabieram tylko kilka ulotek z informacjami o ciekawostkach w okolicy Ustki i jedziemy dalej..
Latarnia morska dziś czynna do 14:30. Zgadnijcie którą godzinę mamy na zegarku? 15:00 !! Spóźniliśmy się 30 min. Jak już wcześniej informowałam to co jest napisane w internecie i na informatorach, czasem mija się z rzeczywistością. Jestem zdenerwowana i zła. W informatorze napisano, że latarnia czynna jest od 10:00-17:00 we wrześniu, w internecie tak samo a w rzeczywistości ktoś sobie sam ustala godziny pracy. Widząc nasze zawiedzione miny, zaczepia nas przechodzień. Okazuje się, że taka sytuacja to tutaj nie nowość. Są dni kiedy latarnia w ogóle nie jest udostępniona zwiedzającym mimo sezonu, a takie skracanie godzin otwarcia to podobno norma. Turyści się bardzo skarżą na ten fakt, ale chyba zbytnio nikt się tym nie przejmuje, a szkoda. Latarnia to nie wątpliwie jedna z największych atrakcji miasta i jeśli ktoś tak jak my przemierza wybrzeże na rowerach z Paszportem Bliza, to na pewno zależy mu na jej zwiedzeniu. Cóż wychodzi na to że nie jesteśmy jedynymi osobami, które pocałowały klamkę..
Zostaje nam przyjrzeć się latarni z zewnątrz. Składa się ona z ośmiokątnej wieży i przylegającego do niej domu latarników. Została wzniesiona w 1892 roku. Zasięg jej światła to ok 33 km..
Na placu przed latarnią umieszczono poler cumowniczy z roku 1886 dedykowany Latarnikom Latarni Morskiej Ustka i Dyrektorom Urzędu Morskiego w Słupsku. Jedziemy jeszcze na falochron wschodni przywitać się z Syrenką. Podobno kto pogłaszcze ją po lewej piersi, temu spełni się półtora życzenia. Półtora - bo trzy życzenia spełniają tylko 100 % złote rybki, a Syrenka jest rybą tylko w połowie :)
Na końcu falochronu zsiadamy z rowerów i obserwujemy wpływający do portu statek Unicus stylizowany na XVII-wieczny galeon. Odbywają się nim 40-minutowe rejsy widokowe po morzu..
Machamy przepływającym pasażerom :)
Pora jest już zdecydowanie obiadowa więc ruszamy w poszukiwaniu jakiejś fajnej knajpki. W bliskiej odległości od latarni, przy samym porcie trafiamy na smażalnie ryb. Chyba muszą serwować dobre jedzenie. Inne knajpy w okolicy które mijaliśmy wcześniej, nie miały takiego obłożenia jak te tutaj. W końcu udaje nam się znaleźć wolny stolik. Zamawiam solę w panierce z masłem czosnkowym, ziemniakami i sałatką. Łukasz standardowo zajmuje się degustowaniem zupy rybnej i porównywaniem jej z tymi zjedzonymi do tej pory :) Obiad jest pyszny, ale trzeba ruszać dalej..
Ustka bardzo mi się podoba, zgadnijcie dlaczego? :) Naprawdę mam słabość do zabudowy szachulcowej. A te domy w Ustce zostały pięknie zrewitalizowane w ostatnich latach..
Wiele z nich mieści pokoje gościnne i restauracje. Dom Gościnny Flauta II..
Restauracja "Pod Dębem"
Z Ustki jedziemy w stronę Przewłoki i zjeżdżamy ze szlaku R-10, który dalej prowadzi przez Szlak Zwiniętych Torów czyli nasypem nieczynnej linii kolejowej..
Między Wytownem a Machowinkiem znów kilka podjazdów i wiatr w oczy. Kolano mi przypomina, żebym nie szalała :)
W Objeździe decydujemy, że odpuszczamy wycieczkę do Rowów i jedziemy do Gardny Wielkiej. Z ulotki, którą wzięłam w Informacji Turystycznej w Ustce wynika, że nad Jeziorem Gardno jest wędzarnia w której można kupić świeżo wędzone ryby słodkowodne lub morskie. A nam się marzy taka ciepła rybka na kolację :)
Mijamy malutki kościółek z 1606 roku..
Przejeżdżamy też przez bardzo ciekawą miejscowość o nazwie Czysta w której znajduje się pracownia ceramiczna "Gliniana Zagroda". To właśnie z niej pochodzą te ceramiczne kury i kogutki zdobiące ogrodzenia lub ściany domów we wsi. Świetny pomysł na to, żeby miejsce w którym mieszkamy było na swój sposób unikatowe. Gdyby nie to, że przed nami jeszcze kilka dni w podróży to pewnie zakupiłabym takiego kuraka na pamiątkę :)
W Gardnie Wielkiej czeka nas kolejny zawód dnia dzisiejszego, po zamkniętej latarni w Ustce. Zamknięta wędzarnia ryb. Czynna tylko do godziny 17:00, a na zegarku już po 18:00. Nasze kulinarne marzenie pękło jak bańka mydlana..
Wstępujemy na chwilę do kościoła Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny z XV wieku, jednego z nielicznych otwartych podczas naszej rowerowej wyprawy. Do 1845 roku odprawiano tu msze święte w języku kaszubskim..
Budowla ma charakter jednonawowy o rzucie prostokąta z przyległą wieżą..
Wnętrze jest bardzo przyjemne i zadbane. Okna obok ołtarza zdobią witraże z I poł. XX wieku upamiętniające poległych w I wojnie światowej..
Jedziemy do Smołdzina..
Na wyjeździe z Gardny Wielkiej zatrzymujemy się pod domem, na którego elewacji umieszczona jest pamiątkowa tablica. W tym domu mieszkał Franciszek Gieresz, artysta malarz z Kresów Wschodnich..
W Smołdzinie nie ma dużego wyboru jeśli chodzi o noclegi. Odrzucamy dwa pierwsze pokoje ze względu na cenę zupełnie nie adekwatną do standardu. Dziwne, że za dobę liczą sobie tutaj więcej niż nad samym morzem. Dzwonimy pod trzeci numer telefonu znajdujący się na dużej tablicy przed ładnym, nowo wyremontowanym domem. Musimy poczekać kilka minut na właściciela, który mieszka kilka kilometrów dalej. Dom jest aktualnie zamknięty z powodu braku turystów, ale okazuje się strzałem w 10 :). Jesteśmy tutaj sami i wszystko mamy do naszej dyspozycji. W środku jest bardzo ładnie i nowocześnie, jest też taras w widokiem na wzgórze Rowokół...i wszystko to za naprawdę przyzwoitą cenę. Idealne miejsce na odpoczynek przed kolejnym dniem na rowerze :)
Te drogi obsadzone starymi drzewami tworzącymi takie szpalery są dla mnie najpiękniejsze. Pokazałaś kolejny bardzo malowniczy odcinek Waszej podroży. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPodczas naszej wycieczki mieliśmy okazję przejeżdżać przez kilka takich ładnych alei. Najładniejszą spotkaliśmy dnia piątego :) Pozdrawiam
UsuńZnów trafiły Ci się przepiękne aleje przydrożnych drzew i wiem wiem, zaraz mnie zganisz na to, że miast podziwiać piękno zabytków przez Ciebie opisywanych (oczywiście bardzo interesujących), ja zachwycam się jakimiś drzewami przy drodze - ale tak już mam. I niestety muszę się zgodzić z Twoją tezą iż czas podczas urlopu biegnie szybciej. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNie zganię Cię, bo też uwielbiam aleje drzew :)
UsuńTeż miałem pecha z tą latarnią w Ustce... My z kolei dotarliśmy tam... za wcześnie. Pamiętam, że ruszaliśmy ze Słupska (do którego z Kołobrzegu rano dojechaliśmy pociągiem) ok. 7:30 i w Ustce byliśmy parę minut po 8 rano, a latarnia czynna była od 9. Nie czekaliśmy do otwarcia, bo chcieliśmy tego dnia dojechać do Kołobrzegu. Trudno się mówi, zresztą i tak planuję tam wrócić, to jeszcze ją zaliczę. Podobnie miałem z latarnią w Świnoujściu. Podjechaliśmy o 11:10, a na drzwiach kartka "przerwa od 11:00 do 12:30" - powodem była jakaś inscenizacja w Forcie Gerharda...
OdpowiedzUsuńNiestety my mieszkamy na drugim końcu Polski i nie możemy sobie pozwolić na częste wycieczki nad nasze morze, więc byliśmy mocno zawiedzeni. Cóż z rożnymi rzeczami trzeba się liczyć jadąc na urlop po sezonie :)
Usuń