Po szybkim prysznicu i wypakowaniu bagaży skręcamy nasze rowery, które ostatecznie i tak lądują w domku, a my udajemy się na spacer po mieście. Przemierzamy nadmorską promenadę pełną straganów z kolorowymi pamiątkami i kierujemy swoje kroki w stronę plaży. Kręci się tutaj jeszcze sporo turystów, ale głównie słyszymy język niemiecki. Nic dziwnego, bo ok 2 km stąd na zachód jest już granica..
Już prawie, coraz bliżej..czujemy jak bryza przynosi nam orzeźwiający zapach morskiej wody..
W końcu pierwszy raz od kilkunastu lat zanurzam stopy w Bałtyku. Niestety tylko stopy, bo woda jest jak zawsze lodowata :) Ile razy byłam nad naszym morzem, to ciężko było mi wejść do niego w całości. Temperatura wody rzadko przekracza tutaj 20 °C. Jedynie jako małe dziecko pomimo sinych ust i drgawek z zimna, potrafiłam się w niej moczyć przez cały dzień. Pewnie każdy z Was ma podobne wspomnienia z dziecięcych wakacji nad polskim morzem :) Obserwuję kilkunastu śmiałków, którym niska temperatura wody w ogóle nie przeszkadza..
Uśmiech nie schodzi mi z twarzy :) Jutro rano zaczyna się nasza rowerowa przygoda. To mój pierwszy tak długi wyjazd na dwóch kółkach. Mimo obaw co do pogody i kondycji jestem podekscytowana. Traktuję tą wycieczkę jako małe wyzwanie..
Nie rozsiadamy się na piasku, ale spacerujemy brzegiem wzdłuż plaży, zbieramy muszelki i szukamy bursztynów ;)
Jest po sezonie i taka ilość turystów bardzo mi odpowiada, bo nie przepadam za tłumami i walką o kawałek miejsca na piasku. W takim dniu jak ten każdy znajdzie dla siebie miejsce na plaży..
Tak brodząc we wodzie, zbliżamy się do najsłynniejszego wiatraka na polskim wybrzeżu. Stawa Młyny to chyba najbardziej rozpoznawalny i kojarzony ze Świnoujściem obiekt. Często umieszczany na folderach reklamowych i widokówkach, jest częścią oficjalnego logo miasta. Nie dziwne, że przyciąga sporą ilość turystów..
Ten znak nawigacyjny powstał w latach 1873-74 i jest ulokowany na końcu Falochronu Zachodniego..
Mi się osobiście kojarzy z greckimi wiatrakami :)
Kręci się tutaj sporo osób i każdy chce mieć zdjęcie z wiatrakiem. Siadamy na chwilę na falochronie i patrzymy na statki wpływające do portu..
Schodząc z Falochronu Zachodniego wchodzimy na pieszy szlak i idziemy w stronę Fortu Zachodniego..
Po drodze mijamy Stawę Galeriową. Sprawdzamy czy da się na nią wejść, ale chyba nie jest to obiekt udostępniony turystom..
Z portu akurat wypływa duży prom pasażerski..
Po kilku minutach docieramy do Fortu Zachodniego. W jego niedalekiej odległości jest jeszcze Fort Anioła. Oba te obiekty wraz z Fortem Gerharda i nieistniejącym już Fortem II w Warszowie, wchodziły w skład Twierdzy Świnoujście, której zadaniem była obrona portu przed okrętami wroga. Za wejście do Fortu Zachodniego płacimy po 10zł za osobę i rozpoczynamy zwiedzanie..
Bateria Zachodnia była jedną z pierwszych fortyfikacji ujścia Świny i zabezpieczenia portu. Luneta z dwoma stanowiskami artylerii i śródszańcem w formie czworobocznej reduty została wzniesiona w latach 1856-61. Całość otoczona była wałem i fosą. W 1878 roku obiekt przekształcono w fort, dobudowano dwa bloki kazamatowe, prochownię i remizę artyleryjską. Fort obsługiwany był przez około 300 ludzi. Z początkiem XX wieku pojawiły się tutaj moździerze i karabiny maszynowe. W czasie II wojny światowej stacjonowała tu bateria nadbrzeżna 150mm podporządkowana Szkole Artylerii Kriegsmarine, która brała udział w ostrzeliwaniu celów lądowych. Niestety podczas ewakuacji obsługa zniszczyła działa i udała się okrętem na zachód. Po wojnie stacjonowała tu sowiecka marynarka. W latach 60-tych fort nie był w ogóle użytkowany, dopiero klika lat później PSS "Społem" miało tutaj swoje magazyny warzyw i owoców. W 2004 roku obiekt został udostępniony dla zwiedzających..
Fort zwiedza się naprawdę przyjemnie. Wszystkie ważne obiekty i elementy wyposażenia mają tabliczki z opisem. Ekspozycja plenerowa składa się z torped, min morskich, dział, wyrzutni bomb głębinowych oraz rakiet..
Niemiecka lotnicza mina morska typu LMB z II wojny światowej..
Mina morska kontaktowa przeznaczona do niszczenia okrętów nawodnych oraz podwodnych. Jej całkowity ciężar wynosił 592 kg i była stawiana na głębokości od 10 do 100m. Po prawej wnętrze wartowni wybudowanej w 1861 roku. Pierwotnie strzegła ona wejścia do reduty i służyła jako schron strzelecki, w późniejszych latach kontrolowała wjazd przez bramę obronną..
Brama obronna z początku była tylko murem obronnym wyposażonym w strzelnice dla karabinów. Dopiero kilka lat później przekształcono go w bramę i osadzono w niej asymetrycznie stalowe wrota..
Plac broni był otoczony wałami ziemnymi i galerią artyleryjską. W tej części kazamat mieściły się schrony pogotowia, składy amunicji i sanitariaty dla obsługi..
Ten betonowy pas po prawej to dawna droga wtaczania działa polowego na lewe skrzydło fortu..
Ktoś wpadł na pomysł, żeby ściany bunkra wykorzystać do wspinaczki :)
Wchodzimy do środka przez niewielkie wejście. Wnętrza są puste i bardzo pomalowane przez graficiarzy. Na niższych kondygnacjach mieściły się pomieszczenia techniczne i szkoleniowe..
Na każdym piętrze umieszczono tablice informacyjne z rozkładem i opisem przeznaczenia wszystkich pomieszczeń w budynku..
Po betonowych schodach z drewnianą barierką wchodzimy na kolejne piętra. Przyglądamy się okrągłym otworom w stropie. Służyły one jako gniazda dalocelowników..
Na samej górze bunkra wychodzimy na tzw galerię. Składa się ona z dwóch pomieszczeń. W pierwszym znajdowało się stanowisko dalmierza oraz kierowania ogniem baterii "Henningsen", natomiast drugie pomieszczenie pełniło funkcję pomocniczą.
Warto się tutaj wdrapać, bo z galerii mamy ładny widok na cały Fort Zachodni..
Wracamy z powrotem na plac broni. Po drodze mijamy zbiorniki kanalizacyjne z XIX w..
..i wchodzimy do tunelu prowadzącego do kazamat. Ciemno jak w... ale zgodnie z napisem zapala się światło :)
Kazamaty powstały w latach 1878-81 w trakcie budowy galerii artyleryjskiej. Składały się z komór magazynowych i korytarza komunikacyjnego. Przechowywano tu amunicję, narzędzia i prowiant. Były tu też pomieszczenia odpoczynku dla żołnierzy. Wnętrze ogrzewano piecami i oświetlano lampami naftowymi. Elektryczność pojawiła się tutaj dopiero na przełomie XIX i XX wieku..
Koła od niemieckiego ciągnika artyleryjskiego wyłowione podczas pogłębiania kanału portowego w Świnoujściu..
Kontaktowa mina morska służąca do tworzenia zagród minowych przeciwko dużym okrętom nawodnym i statkom. Ciężar kadłuba z materiałem wybuchowym i wózka ( kotwicy ) wynosił 1075 kg. Po prawej piec..
Mały plac przed kazamatami był pierwotnie placem alarmowym. Można było stąd wejść do budynku reduty. Po przebudowie fortu stał się małym dziedzińcem z którego można dostać się na plac broni i do kazamat. Stąd też skośnym podjazdem wtaczano działa polowe na galerię artyleryjską..
Galeria artyleryjska był to ciąg stanowisk ogniowych dla 7 dział nadbrzeżnych kalibru 150 mm. Ostatecznie zamontowano tutaj 4 działa 210 mm Ringkanone. Po prawej tunel wagonika szynowego z XIX wieku do transportu amunicji z komory przesyłowej do stanowiska działa..
Z fortu dobrze widać latarnię morską w Świnoujściu, którą odwiedzimy jutro już na rowerach :)
Reduta jest najstarszą częścią fortu i została zbudowana w latach 1856-57. Obecnie mieści się w niej muzeum historii twierdzy, które zostawiliśmy sobie na koniec zwiedzania..
W muzeum zgromadzono ciekawe eksponaty jak sprzęt łączności, broń strzelecką, mundury, archiwalne zdjęcia, przedmioty znalezione w okolicach świnoujskich fortyfikacji..
..a nawet niemiecką torpedę G7e o długości 7,16 m i wadze 1608 kg..
Robi się dość późno, trochę czasu nam zajęło zwiedzanie fortu więc odpuszczamy Fort Anioła. Przechodzimy tylko obok niego, żeby dostać się do Portu Jachtowego w Basenie Północnym..
Port Jachtowy został utworzony w miejscu stoczni zamkniętej w latach 40-tych XX wieku. Jest jednym z największych portów tego typu na wybrzeżu..
Wygłodniali poszukujemy jakiejś obiadokolacji..
Mijamy wieżę ciśnień która została zbudowana z czerwonej cegły, czerwonego kamienia piaskowego i czerwonego granitu w 1898 roku oraz jakąś wieżyczkę w której mieści się kantor..
Niestety nie znajdujemy tu nic na co mielibyśmy ochotę, więc drepczemy dalej do centrum miasta..
Nie ma nic gorszego niż 4 głodne osoby, z których każda ma ochotę na coś innego do jedzenia. Przemierzamy tak pół miasta w poszukiwaniu jakiejś restauracji, bo każdemu coś nie odpowiada :) Ostatecznie trafiamy do pół samoobsługowej knajpy, gdzie jedzenie wygląda smacznie ale wcale takie nie jest. Średnio zadowoleni z obiadu, wstępujemy jeszcze do supermarketu po zakupy na kolację i jutrzejsze śniadanie. Wieczorem odpalamy grilla i odpoczywamy przed startem :)
Morze zawsze naj..., uwielbiam i bardzo mi go brakuje. W Grecji (skoro już o niej wspomniałaś ;)) spędziłam 3 lata i pokochałam bliskość morza :) Kadry z wiatrakiem, telefonem i czajnikiem najbardziej przykuły moją uwagę... super :))) Czekam na ciąg dalszy, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Ci pobytu w Grecji. Miałam ją w tegorocznych planach urlopowych, ale przegrała z naszym morzem :) Mam nadzieję, że w przyszłym roku uda mi się znaleźć dla niej chociaż tydzień :) Pozdrawiam :)
UsuńSzczerze polecam, wybrana wyspa np. w kwietniu w czasie świąt Wielkiej Nocy, tego nie da się opisać, to trzeba zobaczyć, przeżyć ;) Natura budzi się do życia, morze jest ciepłe a ludzie bardzo życzliwi. Mam nadzieję, że zdołasz zrealizować przyszłoroczne urlopowe plany i przywieziesz ze sobą całą tonę fotek, tego życzę :)))
UsuńMyślałam o półwyspie Chalcydyckim albo o Krecie :) Chyba, że polecasz coś innego?
UsuńWitam!
OdpowiedzUsuńPodziwiam Twoją pasje rowerowa i fotograficzną. Najważniejsze to w życiu mieć konika czyli hobby. I do tego odpowiednie towarzystwo. W Świnoujściu to byłem parę godzin jeszcze za komuny. Jeżdżę na nasze wschodnie wybrzeże. Tam pierwszy raz w życiu morze zobaczyłem. Ostatnio byłem tam w zeszłym roku. ja to też sporo fotografuję.
Pozdrawiam ludzi pozytywnie zakręconych i do siebie zapraszam.
Vojtek
Nad naszym morzem byłam już kilka razy, głównie na wschodnim wybrzeżu bo tam jest dla mnie najbliżej. Zachodnie rejony odwiedziłam pierwszy raz i mam nadzieję że nie ostatni :) Dziękuję za miłe słowa i pozdrawiam :)
UsuńI jednak wszystko się udało :)! Zdjęcia rewelacja - i jak patrzę na latarnię w Świnoujściu to wracają wszystkie wspomnienia.... :)
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej ;)
Pozdrowienia :*
prawie wszystko :) nie udało nam się dojechać do wschodniej granicy, ale może w przyszłym roku uda nam się nadrobić ten mały odcinek :)
UsuńPodasz namiary na ten nieudany domek? Też się nieraz spotkałam z odmową przyjęcia na jeden dzień, albo cena była tak wygórowana, że sama rezygnowałam, ale w końcu zawsze się coś tam udało znaleźć, ale po tylu godzinach jazdy tez by mi się nie chciało szukać.
OdpowiedzUsuńZnakomite ujęcia, zdjęcia przesycone kolorem, rewelacja :)
Dziękuję :) Nieudany domek był na kempingu Relax w Świnoujściu. Żałuję że nie poczytaliśmy wcześniej opinii na temat tego miejsca, przynajmniej uniknęlibyśmy wpadki na samym początku urlopu. Na szczęście była to tylko jedna noc..
Usuńjakas wiezyczka to czesc starej stacji kolejowej prowadzacej az do berlina :)
OdpowiedzUsuńdobrze wiedzieć :)
Usuń