sobota, 1 sierpnia 2015

..Rytwiany i Pustelnia Złotego Lasu..


 Trasa: Mielec - Gawłuszowice - Połaniec - Szczeka - Rytwiany - Grobla - Wilkowa - Połaniec - Gawłuszowice - Mielec - 91 km 

  Na tą piękną, słoneczną sobotę zaplanowałam sobie wycieczkę rowerową do wsi Rytwiany która znajduje się po drugiej stronie Wisły. Chcę zobaczyć Pustelnię Złotego Lasu i zwiedzić tamtejszą okolicę. Z samego rana, póki jest jeszcze znośna temperatura, a upał nie daje się we znaki wyruszamy w kierunku nowego mostu, łączącego województwo podkarpackie ze świętokrzyskim. W Połańcu zatrzymujemy się w mojej ulubionej kawiarni "Mięta Caffee" w rynku. Odkryłam ją razem z Anią na wiosennej wycieczce rowerowej, kiedy dopadł nas głód. Serwują tutaj bardzo dobrą kawę, pyszne sałatki i szarlotkę. Dziś dla odmiany zamawiam grzanki z fetą i szpinakiem. Są bardzo smaczne i tak duże, że nie daję rady zjeść wszystkiego do końca :) Obok kawiarni w tym samym budynku, mieści się również informacja turystyczna. Warto tam zajrzeć i zapoznać się z tym co oferuje region i całe województwo świętokrzyskie. W Połańcu warto wybrać się na spacer ścieżką na Winną Górę, która jest doskonałym punktem widokowym na Wisłę i okolice. Więcej informacji znajdziecie w tym wpisie.. Połaniec..miasto kapci ;) Po sycącym posiłku ruszamy w stronę ulicy 11 listopada przez którą przebiega  szlak turystyczny zielony  szlak z Chańczy do Pielaszowa. Po przejechaniu kolorowej kładki na rzece Wschodnia cały czas podążamy za znakami. Po wyjechaniu z miasta, zaczynają się moje ulubione bezdroża :) 


 Nawierzchnia jest ubita, jedzie się nią bardzo przyjemnie pośród łąk i zagajników. Jednak po pewnym czasie zmienia się w taką oto paskudną drogę wysypaną grubym kamieniem, po którym ciężko się jedzie. Na szczęście jest to krótki odcinek, który kończy się przed torami kolejowymi..


 Za przejazdem kolejowym skręcamy w lewo i jedziemy wzdłuż torów. Znaki kierują nas w las, gdzie czeka na nas niefajna niespodzianka. Szlak się nagle urywa, a raczej zostaje przerwany przez powalone ostatnią wichurą drzewa. Panowie pracujący przy sprzątaniu tego pobojowiska mówią, że nie ma najmniejszych szans na przedostanie się tędy rowerem, bo w lesie jest mnóstwo połamanych i powyrywanych z korzeniami drzew. Szukamy na mapie jakiejś alternatywnej trasy. Wracamy więc z powrotem do torów i jedziemy wzdłuż nich, aż do drogi asfaltowej. Chyba się trochę zakręciliśmy. Czy dojedziemy tędy do Rytwian to się okaże :) Grunt, że nie dokuczają nam komary których praktycznie nie ma :) Wjeżdżamy znów do lasu..


W pewnym momencie dojeżdżamy do wiaty koła łowieckiego "Dzik" Połaniec. Jest to jakiś punkt zaczepienia, ale za nic w świecie nie mogę go zlokalizować na mojej mapie. Przynajmniej wiedzielibyśmy, gdzie dokładnie się znajdujemy..


Po krótkim odpoczynku ruszamy dalej. Jedziemy na tzw. czuja. Bez takich przygód byłoby zbyt łatwo i nudno ;) 


 Droga jest bardzo ładna i przyjemna, więc mogę nią jechać aż do zmroku :)


 W końcu wyjeżdżamy na jakąś drogę asfaltową w środku lasu. Jedziemy nią dobre kilka kilometrów podczas których nie mija nas żaden samochód, a dookoła ani żywego ducha. Dziwna okolica. Na szczęście spotykamy jakąś samotną rowerzystkę, która chętnie udziela nam wskazówek co do dalszej jazdy. Chyba nie będzie z nami tak źle ;) Drewniany znak do "Kopca św Huberta" zachęca nas do tego, żeby zboczyć z drogi..


 Trafiamy w bardzo ciekawe miejsce, którego historia sięga 1928 roku. Wtedy to powstało "Rytwiańskie Kółko Łowieckie" i kopiec św. Huberta, patrona leśników i myśliwych. W 80-tą rocznicę jego powstania myśliwi wraz z dziećmi ze Szkoły Podstawowej w Rytwianach uporządkowali kopiec i wkopali krzyż. Postawiono też kamień i tablicę pamiątkową..


Trzeba przyznać, że wszystko zostało ładnie zagospodarowane. Jest miejsce na ognisko i zadaszone wiaty do siedzenia..


 Z lasu wyjeżdżamy na bardziej ruchliwą drogę. Postanawiam zaczepić jakiegoś jadącego z naprzeciwka rowerzystę i pytam o drogę do Pustelni Złotego Lasu. Według podanych przez niego wskazówek i małego znaku przy drodze znów musimy zjechać w las. Oznakowania na drzewach już są słabo widoczne, ale nasze oczy wypatrzyły mury klasztoru pomiędzy drzewami..


 Pustelnia Złotego Lasu to niesamowite miejsce. Podobno można tutaj odnaleźć tak przez wielu z nas poszukiwany, upragniony święty spokój :) Klasztor to perła wczesnego baroku, która powstała w 1624 roku. Do 1825 roku miejsce to zamieszkiwali mnisi kamedulscy wiodący życie pustelników..


 Przez kolejne kilka lat obiekt użytkowany był przez braci reformatów. Następnie został opuszczony. Zabudowania klasztorne zaczęły stopniowo popadać w ruinę i z 16 domków pustelniczych ocalał tylko jeden. Za to czas bardzo łaskawie obszedł się z tutejszym kościołem. Dziś można go oglądać w praktycznie nie zmienionym stanie..


 ..a w środku zobaczyć piękne polichromie i obrazy..


 Dzięki funduszom unijnym, instytucjom i sponsorom w 2007 roku przystąpiono do remontu zespołu klasztornego. Uruchomiono tutaj Relaksacyjno-Kontemplacyjne Centrum Terapeutyczne SPeS dla osób szukających odpoczynku i wyciszenia oraz muzeum serialu "Czarne chmury", którego IV i X odcinek kręcono w tym miejscu lata temu. Na koniec wybieramy się jeszcze na spacer po ogrodach kamedulskich..


 Prócz oczka wodnego, altanek i miejsc na grilla lub ognisko możemy zobaczyć także grządki warzywne, krzewy owocowe i ziołowe ogródki..


  Pustelnia oferuje także noclegi w 22 pokojach z łazienkami oraz celę i domek pustelniczy. Jest tutaj również bezprzewodowy internet, ale pokoje są pozbawione telewizorów i odbiorników radiowych. Śniadania są wliczone w cenę noclegu, a pozostałe posiłki musimy sobie wykupić osobno. Za dodatkową opłatą możemy spędzić tutaj noc wraz ze swoim pupilem. Co roku na terenie klasztoru odbywają się imprezy plenerowe takie jak Klasztorna Majówka, Klasztorny Odpust w sierpniu i Leśna Apteka w ostatnią niedzielę września. Więcej informacji, także o godzinach zwiedzania całego kompleksu można znaleźć na stronie Pustelni Złotego Lasu..


 Opuszczamy klasztorne mury i jedziemy do kapliczki ukrytej w lesie. Po drodze zatrzymujemy się przy Dębie Trzybratku, który jest dość oryginalnym pomnikiem przyrody liczącym sobie około 130 lat..


  Poszukiwana przez nas kapliczka Matki Bożej Fatimskiej na "Browarku" jest bardzo ładna i pięknie umiejscowiona..


  Pod nią przepływa źródełko "Browarek". Tak nazwali je okoliczni mieszkańcy, gdyż woda z niego służyła niegdyś do produkcji piwa w miejscowym browarze. Żeby zobaczyć wnętrze kapliczki musimy wejść na drewniany mostek. Las pełen grabów, buków, brzóz i olch nadaje temu miejscu niepowtarzalnego klimatu. Jesienią musi być tutaj jeszcze ładniej, kiedy kapliczka skąpana jest w kolorowych liściach..


  Tuż obok na wzniesieniu stoi krzyż, ołtarz (?) i ławeczki. Zauważyliśmy też, że z minuty na minutę wokół nas zaczyna przybywać ludzi. W pewnym momencie podjeżdża samochód z którego wysiadają.. ministranci i ksiądz. Rozpoczynają się przygotowania do mszy w środku lasu..


 Chętnie zostalibyśmy, nawet z samej ciekawości ale jest już późno i nie chcemy wracać po ciemku do domu..


 W centrum Rytwian zahaczamy o sklep spożywczy celem uzupełnienia zapasów jedzenia i picia na resztę drogi. Następnie jedziemy do ładnego, zadbanego parku..


 ..obejrzeć pozostałości gotyckiego zamku obronnego wzniesionego w 1425 roku, z którego do dzisiaj przetrwał tylko fragment baszty. Ktoś zatroszczył się o Artura Radziwiłła i sprezentował mu okulary przeciwsłoneczne :) 


  Na horyzoncie majaczą ruiny starej gorzelni. Kiedyś jadąc samochodem do Szydłowa zwróciły naszą uwagę i bardzo nas zaciekawiły. Z racji tego, że lubimy zwiedzać wszelkie opuszczone miejsca to nie mogliśmy pominąć takiej okazji..


 Gorzelnia została pobudowana w 1925 roku i zarządzana była przez rodzinę Radziwiłłów. Zastosowano w niej najnowsze jak na tamte czasy technologie, które umożliwiały produkcję wódki i spirytusu. Całość prosperowała świetnie do momentu wybuchu II wojny światowej, kiedy to produkcję przerwano na jakiś czas. Po wojnie zakład został przejęty przez Polskę Ludową i działalność wznowiono. Gorzelnia produkowała wyroby spirytusowe do początku lat 70-tych. Niestety później zakład zamknięto przyczyniając się do jego całkowitego upadku..


   Wszystko jest dokładnie pozamykane..


 ..nie ma nawet gdzie bezpiecznie pozostawić rowerów, więc z żalem odpuszczamy sobie eksplorację budynku..


   Dojeżdżając do ulicy Szkolnej zatrzymujemy się na chwilę nad rzeką Czarna, gdzie znajduje się pierwsza stanica wodna na trasie kajakowego szlaku do Połańca.. 


 Jadąc do miejscowości Grobla spotykamy po drodze sporo ciekawy zabudowań. Prawdopodobnie są to pozostałości budownictwa gospodarczego..


 Założony w roku 1906 przez Artura Radziwiłła budynek ochronki, czyli dawnego przedszkola przetrwał w dobrym stanie do dziś. Kiedyś funkcjonowała tutaj także kaplica..


 Bardzo urzekł mnie ten drewniany domek przy ulicy, a w szczególności piękny ganek w kwiatach..


  Ten budynek też jest dość charakterystyczny, ale nie udało mi się znaleźć informacji na jego temat..


 Dzieje pałacu Radziwiłłów sięgają połowy XIX wieku. Powstał on na terenie byłej cukrowni, która spłonęła w 1924 roku. Od 1975 roku działał tutaj hotel robotniczy Elektrowni Połaniec. Dziś w pałacu funkcjonuje "Hotel Rytwiany", otoczony pięknym starym parkiem..


..a obok niego na tym samym terenie, znajduje się drugi hotel "Nowy Dworek"..


 Stawy rybne towarzyszą nam z obu stron, aż do naszego kolejnego celu jakim jest miejscowość Grobla..


 Brzegi są mocno zarośnięte przez wysoką trzcinę i krzaki. Zeskakuję więc z roweru i przechodzę po takiej oto metalowej konstrukcji na drugą stroną kanału płynącego obok stawów..


 Widoki stąd są zdecydowanie lepsze. W oddali znajduje się rezerwat przyrody "Dziki staw". Jego teren obejmuje ochroną znajdujące się tam jeziorko krasowe, 120-letnie skupiska modrzewia europejskiego i wiele innych rzadkich gatunków roślin. Przy odrobinie szczęścia może uda Wam się zobaczyć kormorany lub bociana czarnego.. 


 Z tego metalowego pomostu widać zabytkowy zespół młyna wodnego w Grobli :)


  Młyny wodne tak jak drewniane wiatraki, od zawsze wzbudzały moją ciekawość i przyciągały mnie niczym magnes. Może dlatego, że odkąd pamiętam byłam zwolennikiem alternatywnych źródeł energii :)


 A może powodem jest to, że jedne i drugie mają zazwyczaj ładne położenie..pośród łąk i pól, łanów zboża kołyszących się na wietrze lub gdzieś w malowniczym miejscu nad wodą..


  Na temat młyna wodnego i domu młynarza ciężko znaleźć więcej informacji niż to, że oba budynki powstały w 4 ćw. XIX wieku..


  Nie wiem w jakim stanie technicznym jest całość. Oczyma wyobraźni widzę tutaj jakiś mały pensjonat, wraz z zapleczem na warsztaty kulinarne lub artystyczne :)


 Żegnamy się z opuszczonym młynem i ruszamy w drogę powrotną do domu. Przez Sichów Mały, Wilkową i Zrębin dojeżdżamy do Połańca, tuż przed zachodem słońca. Dalszą drogę oświetla nam już księżyc :)


2 komentarze: