środa, 20 sierpnia 2014

..przez Jurę Krakowsko-Częstochowską ( część 1/2 )

 
Dzień 1: Bibice ( Kraków ) - Zielonki - Giebułtów - Zamek Ojców - Zamek Pieskowa Skała - Ojców - Wąwóz Korytania - Dolina Będkowska - Dolina Szklarki - Racławice - Paczółtowice - Czerna - 75 km

 Kilkanaście dni temu zaczęłam przeglądać mapy turystyczne jakie posiadam i wpadłam na pomysł dwudniowej wycieczki rowerowej.  Wybrałam Jurę Krakowsko-Częstochowską. W Ojcowie byłam tylko raz i było to w szkole podstawowej, więc niewiele pozostało widoków z tego miejsca w mojej pamięci. A jeśli coś jest warte ponownego odwiedzenia, to chętnie tam wracam. Stwierdziłam, że skoro teraz jest pełnia sezonu to lepiej będzie zrealizować wyjazd na tygodniu. Podzieliłam się swoim planem z koleżanką Anią, która odpowiedziała tylko tyle " jadę z Tobą"...to lubię :) I tak we wtorkowy poranek zapakowałyśmy rowery na samochód i pomknęłyśmy w stronę Krakowa. Tu rozpoczęła się nasza babska wycieczka :)


Wystartowałyśmy dokładnie z Bibic pod Krakowem. Nie powiem, kiedy zobaczyłam podjazdy w okolicy trochę zaczęłam powątpiewać w swoją kondycję. Rower z sakwami i z pełną torbą na kierownicy niestety sporo waży. Na pewno tej wycieczki nie poleciłabym początkującym czy niedzielnym  rowerzystom, bo można niepotrzebnie się zrazić, choć widoki rekompensują wysiłek włożony w te kilkanaście morderczych podjazdów.


W Zielonkach wjechałyśmy na czerwony szlak rowerowy, który doprowadził nas do Fortu 45 - Zielonki. Jest to jeden z fortów wchodzący w skład Twierdzy Kraków. Powstał w latach 1884-1886. W czasie okupacji mieściły się tu magazyny sprzętu wojskowego Wehrmachtu. Po wojnie wykorzystywała go w celach magazynowych  Krakowska Spółdzielnia Ogrodniczo - Pszczelarska. Dzięki temu, że nie był dewastowany ani przebudowywany dotrwał do naszych czasów w bardzo dobrym stanie. W 1990 r. na mocy ustawy o samorządzie terytorialnym nieruchomość przejęła gmina Zielonki, która w 1999 r. rozpoczęła adaptację fortu na hotel.


"Hotel Twierdza" bo tak został nazwany korzysta też z oryginalnej, budowanej w XIX w. kanalizacji fortecznej. W Forcie Zielonki zachowały się oryginalne okucia, m. in. metalowe zawiasy i kotwy montażowe bramy, które po renowacji stanowią ozdobę hotelu.


 Opuszczając okolicę fortu i czerwony szlak rowerowy po kilku kilometrach dojechałyśmy do miejscowości Pękowice. Stamtąd już czerwonym pieszym szlakiem Orlich Gniazd trafiłyśmy do Giebułtowa. Jest to wieś z zabytkowym, późnorenesansowym, murowanym Kościołem Św. Idziego.


Wyjeżdżając z Giebułtowa przeoczyłyśmy po drodze zjazd do miejscowości Korzkiew, gdzie znajduje się warownia rycerska z XIV w. Kiedy się zorientowałyśmy, że coś jest nie tak byłyśmy już dość daleko i nie bardzo chciało nam się wracać. Stwierdziłyśmy, że zamek zwiedzimy przy innej okazji.

Dalej ulicą Orlich Gniazd...


..przez wąwóz Kwietniowe Doły..


..Prądnik Korzkiewski, dnem doliny Prądnika..


..w końcu znalazłyśmy się w Ojcowskim Parku Narodowym..


Wtedy uświadomiłam sobie jak mało pamiętam z tego miejsca, kiedy byłam tu jako dziecko. Więc zachwycałam się na nowo pięknymi, malowniczymi widokami, ciszą i spokojem. Oj chciałabym tu przyjechać jeszcze raz tyle, że jesienią. Musi tu być wtedy naprawdę pięknie.

Zaczęłyśmy odczuwać głód i zjechałyśmy do pierwszej napotkanej restauracji. W "Piwnicy pod nietoperzem" oferowali akurat obiadowy zestaw dnia w bardzo przystępnej cenie. Za 23zł zjadłyśmy dwudaniowy obiad, składający się z zupy jarzynowej z makaronem oraz schabowego faszerowanego szpinakiem i serem do tego ziemniaczki i mizeria..pyyyycha :) Choć Ania kręciła nosem przy ziemniakach. Niestety w trakcie naszej przerwy okropnie się rozpadało. Zrobiło się jeszcze bardziej szaro buro niż było, a my musiałyśmy jechać w dalszą trasę. Na szczęście byłyśmy dobrze zaopatrzone. Mogę potwierdzić, że peleryna rowerowa za 30zł z allegro to wycieczkowy must have na takie wyprawy. Zmokły nam tylko stopy :)

Przed nami kolejna atrakcja Zamek Ojców. Szybki rzut okiem z parkingu na ruiny, krótkie westchnięcie że "znowu pod górę" i jedziemy..


 Zamek został wybudowany przez króla Kazimierza Wielkiego po 1354 r. Władca chcąc upamiętnić w jakiś sposób tułaczkę swojego ojca Władysława Łokietka nazwał zamek Ociec u Skały. Nazwa ta przez wieki podawana w różnej formie przetrwała do dziś jako Ojców. W 1655 r. fortyfikację zdobyli Szwedzi doszczętnie ją rabując i częściowo paląc. Po zakończeniu wojen szwedzkich zamek odbudowano. Niestety po III rozbiorze Polski zaczął się proces szybkiej jego dewastacji. W 1829 r. rząd rosyjski sprzedał Ojców Konstantemu Wolickiemu, który rozebrał zamkowe mury. Pozostawił jedynie bramę wjazdową, ośmioboczną wieżę i mury obronne.


 Brama wjazdowa z izbą straży na piętrze..


 Miejsce w którym znajdowała się kaplica i dom mieszkalny..

 
  
 Wieża - ostatnie schronienie obrońców zamku w przypadku zdobycia innych jego części. Jej mury sięgają 3m grubości. Do środka prowadzi tylko jedno niewielkie wejście.



Widok na parking z dawnego dziedzińca..


Widok z wieży na zabudowę wsi Ojców w tle z Górą Chełmową oraz na dziedziniec zamku..


Zamkowa studnia..


Opuszczając ruiny skierowałyśmy się dalej na północ. Przed nami Kaplica "Na wodzie" z 1901r. ..


W XIXw. Ojców znajdował się w granicach rosyjskiego zaboru. Był on wtedy miejscowością uzdrowiskową. W tym samym czasie car Mikołaj II, zabraniał budowy obiektów sakralnych na ziemi ojcowskiej.  Jednak pomysłowi mieszkańcy przebudowali łazienki zdrojowe wzniesione nad dwoma brzegami potoku Prądnik na kaplicę i tym samym zakaz sprytnie ominięto.

 W środku kaplicy można obejrzeć trzy ołtarze wykonane w kształcie szczytów chłopskich chat. W szczycie głównego ołtarza umieszczono słońce, a pod nim figurki pięciu świętych. Po bokach tego ołtarza są dwa orły - symbol Polski - nad trzema unoszącymi się ku górze wężami symbolizującymi trzech zaborców. Znajdujący się w głównym ołtarzu obraz Matki Boskiej Wspomożenia został namalowany w 1901 r. przez jedną z kuracjuszek tutejszego uzdrowiska.

Po kilku kilometrach dojechałyśmy do Zamku w Pieskowej Skale i tu wielkie rozczarowanie. Zamek zamknięty z powodu remontu. Trochę się zdenerwowałam, bo w sumie jechałyśmy ok 6km na darmo. Mogłyśmy pojechać zobaczyć coś innego. Będę miała nauczkę na przyszłość, żeby takie rzeczy sprawdzać przed wyjazdem. Jakoś nie pomyślałam, że w samym środku sezonu ktoś będzie chciał zamykać taki obiekt.


 Zamek jest dużą atrakcją na Szlaku Orlich Gniazd. Pierwsza wzmianka o nim pochodzi z 1315 r. Od 1542 r. był on w posiadaniu Hieronima Szafrańca a w 1557 r.  odziedziczył go stryjeczny brat Hieronima, Stanisław. Dokonał on przebudowy gotyckiego zamku w stylu renesansowym, wzorując się na wawelskiej rezydencji. Przez wieki, kolejni właściciele rozbudowywali fortyfikację i zmieniali jej wygląd. W 1718 wybuchł pożar, który stawił prawie cały zamek, z wyjątkiem części gotyckiej koło Skały Dorotki. Świetność przywrócił mu jeden z ostatnich reprezentantów Wielopolskich - Hieronim, koniuszy koronny, a od 1768 r. starosta krakowski. Podczas pożaru latem 1850 r. spłonęły drewniane stropy oraz urządzenia komnat, natomiast wskutek kolejnego pożaru w 1853 r. runęła wieża na Skale Dorotki niszcząc sąsiednie zabudowania. Z powodu znacznych strat właściciel a był nim wtedy Sobiesław August Mieroszewski, rozebrał resztę starego zamku oraz budynek stajni i wozowni.

 Pod koniec XIX w. zamek nabył adwokat Chmurski z Krakowa, który u jego stóp wybudował wille, nadając Pieskowej Skale charakter letniskowy na wzór Ojcowa. Niestety wiosną 1902 r. z powodu zadłużenia została ogłoszona licytacja zamku. Wtedy to Adolf Dygasiński, jedna z wielu osób odwiedzających to miejsce rzucił hasło ratowania zaniedbanego zamku. Do jego apelu przyłączył się także Józef Zawadzki - lekarz i autor przewodnika po Pieskowej Skale. Dzięki ich głosom udało się odroczyć licytację i uzyskać kwotę 60 tys. rubli na wykupienie zamku. Założona z ich inicjatywy spółka wykupiła zamek już w 1903 r., w rok po śmierci Adolfa Dygasińskiego. Przystąpiono do odremontowania zamku i jego adaptacji na pomieszczenia letniskowe. Założono tam również muzeum archologiczno-przyrodnicze, które jednak uległo zniszczeniu w czasie I wojny światowej.

Podczas okupacji hitlerowskiej służył za czasowe schronienie dla setek osieroconych dzieci, głównie z Zamojszczyzny i Wołynia oraz uchodźców po powstaniu warszawskim.

 Od 1949 r.  prowadzono w zamku prace badawcze i konserwatorskie. Odkryto wówczas krużganki arkadowe, maszkarony i kartusze herbowe na dziedzińcu, obramienia okienne, drzwiowe i loggię widokową.

 Do naszych czasów jednak nie zachowało się nic z autentycznego wyposażenia zamku.


Nadal w deszczu, spod Zamku w Pieskowej Skale ruszyłyśmy w drogę powrotną aż do Bamy Krakowskiej.

Maczuga Herkulesa..


Po drodze przytrafiła mi się niemiła niespodzianka.  W sumie dobrze, że w momencie spokojnego przejazdu przez dolinę a nie jakiegoś stromego zjazdu z zawrotną prędkością bo.. odkręciła mi się kierownica. Widocznie od jazdy po szutrowych, dziurawych polnych drogach i co za tym idzie od drgań coś się tam poluzowało. Na szczęście po zapukaniu do pierwszego lepszego domu usterka została szybko wyeliminowana :)

Na przełomie XIX i XX w. nad potokiem Prądnik działało około 40 młynów wodnych.

Młyn Tarnówki to jeden z 12 zachowanych zabytków młynarstwa wodnego w Ojcowskim Parku Narodowym. Posiada doskonale zachowane wnętrze. Powstał on w połowie XIX w. w miejscu gdzie młyn wodny działał już w XV w. ! 


W końcu przestało padać. Wróciłyśmy pod Bramę Krakowską. W tym miejscu przed skalną bramą skręciłyśmy w lewo na drogę prowadzącą do Wąwozu Korytania.


Prowadzi przez niego czarny szlak rowerowy początkowo biegnący serpentyną pod górę z punktem widokowym na Dolinę Prądnika.


U wylotu wąwozu pojechałyśmy dalej drogą w dół, poza lasem na otwartej przestrzeni podążając już żółtym szlakiem dojechałyśmy do wsi Murownia. W tym miejscu szlak wspina się pod górę..


 ..by na najbliższym skrzyżowaniu spotkać się z rowerowym czerwonym szlakiem, którym podążałyśmy aż do Doliny Będkowskiej.

 jura krakowsko częstochowska

Dolina Będkowska należy do najpiękniejszych krakowskich dolinek a także jest jedną z 7 wchodzących w skład Parku Krajobrazowego Dolinki Krakowskie. Ma długość 7-8 km. Na przepływającym tu potoku Będkówka utworzył się też jeden z nielicznych na Jurze wodospadów. Wyżłobiona w wapieniach jurajskich dolina ma charakter wąwozu o stromych ścianach wschodnich i łagodniejszych zboczach zachodnich.  Są też jaskinie, źródła i wywierzysko. Na jej dnie prowadzi droga, znajdują się też nieliczne zabudowania.

Nas przywitała niesamowitym błotem :)


..im dalej tym bardziej grząsko i coraz większe kałuże. Momentami ciężko było przejechać jak i przeprowadzić rower. Postanowiłam "ochrzcić" swoje sandały. Ania była trochę bardziej ostrożna. Mimo brudu miałyśmy niezły ubaw :)


Zatrzymałyśmy się przy zejściu do potoku, żeby trochę się opłukać.


Co jak co ale znaczek czysty musi być ;)


Od początku plan zakładał dotarcie do Wodospadu Szum a następnie przejechanie doliny do końca, ale zrezygnowałyśmy z tego pomysłu. Zbyt dużo czasu zajęło by nam przeprowadzanie rowerów przez te błotniste ścieżki. Tym samym trasa do miejsca w którym miałyśmy nocleg trochę nam się skróciła. Jak się później okazało, lepiej dla nas :) . Kilkanaście metrów dalej wjechałyśmy na zielony szlak pieszy do wsi Łazy. Na początku kolejny niezbyt przyjemny podjazd przez las. Prowadząc rower był czas poprzyglądać się skalnym ostańcom..


Po kilku minutach wyjechałyśmy na polanę..


Od wsi Łazy poruszałyśmy się niebieskim szlakiem rowerowym, który kilkaset metrów dalej łączy się z pieszym żółtym Szlakiem Dolinek Jurajskich i odtąd aż do Babiej Góry biegną one równolegle. I znów zaczął padać deszcz..


Szybki zjazd do Doliny Szklarki i kościół..


Za kościołem niebieski szlak rowerowy przecina ulicę i biegnie dalej prosto stromym podjazdem przy Babiej Górze aż do Racławic. Podjazd trochę dał się we znaki ale..


..po wyjechaniu na wzniesienie zaczęły się przed nami otwierać piękne widoki na okolicę. To jeden z najprzyjemniejszych i najładniejszych odcinków na naszej trasie..


Tuż przed Racławicami znów błoto..


Kościół parafialny Narodzenia Najświętszej Marii Panny w Racławicach pochodzi z 1511 r. W czasie remontu na przełomie XVII i XVIII w. dobudowano wieżę. Nawa i prezbiterium są pokryte gontowym dachem wielopołaciowym. Ściany pokrywa renesansowa polichromia z połowy XVII w., która przedstawia sceny pasyjne i maryjne oraz wizerunki świętych. Najcenniejsze gotyckie zabytki wyposażenia to rzeźba Matki Boskiej z Dzieciątkiem z pocz. XV w., krucyfiks na belce tęczowej. Niestety kościół zamknięty. Według informacji na tabliczce w ciągu tygodnia otwarty tylko latem i to nie w ten dzień w który byłyśmy. No cóż może innym razem.


Z Racławic czerwonym szlakiem rowerowym dotarłyśmy do Paczółtowic. Kolejnego miejsca na Małopolskim Szlaku Architektury Drewnianej.

Kościół parafialny Nawiedzenia Najświętszej Marii Panny w Paczółtowicach zbudowano ok. 1510 r., prawdopodobnie jako drugą świątynię na tym miejscu. Jest to kościół późnogotycki, wzniesiony z drewna jodłowego w konstrukcji zrębowej, pokryty gontem. Na ścianach i stropach kościoła widnieje polichromia z końca XIX w. Na północnej ścianie prezbiterium i nawy zachowały się fragmenty malowideł z 2. poł. XVII w. przedstawiające sceny Męki Pańskiej. Ołtarz główny wykonano w 1604 r. Cennym zabytkiem jest znajdujący się w nim gotycki obraz Matki Boskiej Paczółtowskiej na tle krzaku gorejącego (ok.1460–70 r.). Też zamknięty a szkoda, bo w środku podobno przepiękny.


 Powoli zaczął zapadać zmierzch. Popedałowałyśmy w stronę Czernej gdzie miałyśmy zarezerwowany nocleg. Nie wiem czy to ze zmęczenia czy ze złej interpretacji mapy w tym miejscu skręciłyśmy w złą drogę i dojechałyśmy do oddalonych o 6km Gorenic. Musiałyśmy się wracać ale na szczęście było z górki. W końcu prawie po zmroku dojechałyśmy na kwaterę "Przy leśniczówce", która jest jednocześnie agroturystyką, stadniną i hotelem dla koni.

Podczas kolacji wywiązała się rozmowa na temat sensu zabierania ze sobą jedzenia na wycieczki rowerowe takie jak nasza. Obie lubimy sobie dogadzać kulinarnie. Tak ja, jak i Ania jedną sakwę miałyśmy wypchaną prowiantem. Tylko po co? Nawet nie miałyśmy czasu ani za bardzo chęci, żeby zatrzymać się w trasie i cokolwiek z tego zjeść. Podgryzałyśmy jakieś kabanosy i wafelki przez drogę, ale to tyle. W taką pogodę jak wczoraj wolałyśmy wstąpić na ciepły obiad i herbatę z cytryną. Z dwóch litrowych kartonów soku wypiłam tylko połowę jednego, a resztę trzeba było transportować dalej. Jaki to ma sens kiedy w trasie sklep za sklepem? Żaden. Tylko się mordowałyśmy z tym wszystkim na tych niefajnych podjazdach. Więc dzisiejsze założenie miałyśmy takie..musimy zjeść wszystko co ze sobą przywiozłyśmy na kolację i jutrzejsze śniadanie :) A no i wstać wcześniej, bo jutro kolejne kilometry do przejechania :)

Dzień 2 : ..przez Jurę Krakowsko - Częstochowską ( część 2/2 )

więcej na..

Ojcowski Park Narodowy

Małopolski Szlak Architektury Drewnianej

Szlak Orlich Gniazd

Wrota Małopolski

4 komentarze:

  1. Remont zamku w Pieskowej Skale ma się zakończyć w 2016 roku więc jeśli chcesz go odwiedzić do dopiero w przyszłym roku.
    Co do doliny Będkowskiej to poddałyście się w najgorszym momencie, gdyż właśnie pokonałyście najgorszy odcinek. Od miejsca waszego skrętu na zielony szlak do Łaz zaczyna się łatwa część doliny. Kawałek dalej i już jechałybyście sobie asfaltem. Cóż. Innym razem.
    Śliczne fotki Jury.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) co do Doliny Będkowskiej to dość sporo czasu straciłyśmy na pchaniu rowerów przez błoto i kałuże. Musiałyśmy sobie skrócić trasę ze względu na to, że na nocleg dojechałybyśmy dość późno a nie chciałyśmy poruszać się nocą..choć i tak zajechałyśmy na kwaterę po zmroku :) pewnie jeszcze się tam wybiorę tylko w bardziej sprzyjającą pogodę

      Usuń
  2. Podziwiam, fajne zdjęcia, wspaniała trasa, szkoda że pogoda nie zawsze dopisywała, ale to chyba nadało smaczku przygodzie:) Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję :) deszcz do przeżycia..podobno nie ma złej pogody na rower, są tylko źle ubrani rowerzyści :) Pozdrawiam

      Usuń