Trasa: Gołdap - Dubieninki - Stańczyki - Hańcza - 66 km
17 bocianów :)
Gołdap jest jedynym miastem uzdrowiskowym na Warmii i Mazurach. Ponoć może się również poszczycić najczystszym powietrzem w Polsce. Nie mamy w planie szczegółowego zwiedzania miasta, więc od razu po śniadaniu udajemy się w kierunku jednej z jego największych atrakcji. Poprzednia wieża ciśnień w której byłyśmy znajdowała się w Giżycku. Wtedy obiecałyśmy sobie, że odwiedzając kolejną usiądziemy i napijemy się kawy z widokiem na Gołdap. Wieża została wybudowana w 1905 roku i znajduje się przy ulicy Paderewskiego. Raczej łatwo ją znaleźć, bo widać ją z daleka. Budowla przetrwała dwie wojny światowe w bardzo dobrym stanie. W 1986 roku w wyniku pęknięcia zbiornika została wyłączona ze swojej funkcji, jaką było zaopatrywanie mieszkańców w wodę. Następnie zaczęła popadać w ruinę, aż do 2008 roku kiedy to nowy właściciel Henryk Górny zdecydował się ją wyremontować. I tak oto od kilku lat, wieża ciśnień jest nie małą atrakcją turystyczną..
Wejście na wieżę kosztuje 10 zł za osobę. Na samym dole znajduje się sklepik z pamiątkami. W drodze na górę mamy okazję pooglądać stare zdjęcia wieży i stare sprzęty gospodarstwa domowego..
Kawiarnia okazuje się być całkiem przyjemna. Na jej pierwszym poziomie składa się zamówienie. Tutaj można też usiąść przy którymś ze stolików lub wejść piętro wyżej, gdzie popijając kawę i zajadając się pysznym ciastem ogląda się miasto z góry. Zdecydowanie wolimy tą drugą opcję :)
Ja jako że mam niezły spust jeśli chodzi o jedzenie, to biorę sobie jeszcze litewskiego kibina. To taki pierożek z kruchego ciasta z mięsnym nadzieniem, podawany na ciepło lub na zimno. Bardzo mi smakuje :)
Wieża ma dwa tarasy widokowe. Niestety tak strasznie dzisiaj wieje, że nie mamy odwagi wejść na ten najmniejszy i najwyższy. Zresztą widok z tego dużego jest taki sam. Panorama na Jezioro Czarne i Jezioro Gołdap oraz Puszczę Romnicką :)
Kolejnym punktem który chcemy zobaczyć jest pijalnia wód i mazurskie tężnie solankowe..
Kupujemy sobie po kubeczku wody leczniczej za 1,5 zł. Inni się tym zapijają więc czemu nie my. Zresztą jak już tutaj jestem to spróbuję, choć mam z tym różne doświadczenia. Żałuję że mój nos tak wolno reaguje, bo biorę łyk tej wody i sekundę później biegnę do umywalki wszystko wypluć. Na szczęście nic nie zdążyło przejść przez gardło. Również Asi mina i spojrzenie po napiciu się tej wody mówią wszystko. Słona o zapachu bardzo zgniłych jaj i bóg wie czego jeszcze. Szybko popijam mineralną, żeby zabić ten smak. Mamy niezły ubaw :)
Pijalnia ma również salę, gdzie się można zrelaksować. Jest też grota solna..
Solanki tworzą mikroklimat o dużej zawartości sodu, wapnia, potasu, jodu, bromu, magnezu i fluoru, które wspomagają leczenie chorób górnych dróg oddechowych, chorób neurologicznych, alergii czy nadciśnienia tętniczego. Faktycznie w powietrzu czuć przyjemny aerozol, który powstaje podczas spływania solanek po gałązkach tarniny. Nic tylko wdychać :)
Jedziemy na molo nad polsko-rosyjskie Jezioro Gołdap..
Jego część północna znajduje się w Obwodzie Kaliningradzkim, a południowa w Polsce. Nad zachodnim brzegiem, Las Kumiecie skrywa pozostałości zbudowanej w 1940 roku Kwatery Naczelnego Dowództwa Wojsk Lotniczych Luftwaffe. Ciekawostką jest też to, że część zachowanych do dziś budynków zajmowanych jest przez sanatorium..
Wjeżdżamy na szlak Green Velo, którym chcemy dotrzeć do Stańczyk. Za wsią Botkuny jedziemy taką oto piękną, wijącą się wśród łąk szutrową drogą, gdzie tuż obok towarzyszą nam lasy Puszczy Romnickiej..
Mijamy Jezioro Czarne i kierujemy się w stronę wsi Dubieninki. Mogłybyśmy pojechać przez miejscowość Przerośl, ale chcemy zobaczyć mosty kolejowe we wsi Kiepojcie..
Mimo, że nie przepadam za jazdą po pagórkach i nie lubię podjazdów, to czuję że Suwalszczyzna będzie moim faworytem podczas całego wyjazdu. Pięknie pofałdowany teren - mimo że trochę męczący, kiedy trzeba wjeżdżać co kilka minut na kolejne pagórki rowerem z ciężkimi sakwami - swoimi ukształtowaniem wnosi odrobinę urozmaicenia do naszej wycieczki i tworzy wyjątkowe krajobrazy..
Na horyzoncie Jezioro Przerośl..
Jadąc do Stańczyk warto wstąpić również do wsi Kiepojcie. Znajdują się tutaj trzy wiadukty kolejowe. Do jednego z nich prowadzi szutrowa droga. Żeby zobaczyć kolejne trzeba już pieszo przejść kawałek dalej, na zachód. Tam nad rzeką Bludzią stoją dwa kolejne wiadukty podobne do tych w Stańczykach, ale mniejsze..
Wiadukty to część planowanej lokalnej jednotorowej linii kolejowej, która w latach 1917-1918 miała być rozbudowana na dwutorową magistralę łączącą Chojnice i Wilno..
Znów wjeżdżamy na Green Velo po czym..
..skręcamy w drogę bezpośrednio do Stańczyk :)
Zanim pójdziemy zwiedzać słynne wiadukty w Stańczykach zatrzymujemy się tutejszej gospodzie. Ciekawe innych smaków bierzemy oczywiście coś z kuchni litewskiej..
Placki żmudzkie, to bliny z ciasta takiego jak na kopytka ziemniaczane. Farsz może być z mięsa mielonego lub grzybów z dodatkiem ziół. Te są akurat z mięsem i tymiankiem za 15 zł/2 szt. Obsmażone na patelni, lądują na talerzu podane ze śmietaną. Polecamy, bo są pyszne :)
Po takim sycącym obiedzie należy się chwila odpoczynku. Ten czas poświęcamy na spacer po zabytkowych mostach. Tutaj poznajemy dwóch sakwiarzy, którzy tak jak my postanowili spędzić urlop na rowerze. Sympatyczne chłopaki z opolskiego rzucają propozycję wspólnej wycieczki, jednak od słowa do słowa okazuje się że jadą szlakiem Green Velo, a my w Stańczykach wjeżdżamy na Podlaski Szlak Bociani :)
Rowery z bagażami zostawiamy przypięte do ogrodzenia przy kasie. Pan z okienka obiecuje mieć na nie oko. Płacimy 5 zł od osoby za wstęp i idziemy zobaczyć te najwyższe w Polsce wiadukty..
Zaprojektowane przez włoskich architektów, zdobione elementami wzorowanymi na rzymskich akweduktach w Pont du Gard robią nie małe wrażenie. Wysokie na 36,5 m i długie na 180 m już z daleka wyróżniają się na tle drzew Puszczy Romnickiej..
Wikipedia informuje że pierwszy wybudowano żelbetowy most południowy, który ukończono w 1917 roku. Północny powstał rok później i został uzbrojony balami drewna. Są źródła które podają zupełnie inne daty i inną kolejność wznoszenia wiaduktów. Komu wierzyć? Sama nie wiem. Oba wiadukty to pozostałości po linii kolejowej Botkuny - Żytkiejmy..
W dole widać rzekę Błędziankę..
Tu w Stańczykach rozpoczyna się około 413 kilometrowy Podlaski Szlak Bociani, którym od teraz będziemy jechały aż do Białowieży..
W towarzystwie kilku sakwiarzy, dojeżdżamy nad Jezioro Hańcza. Noclegu postanawiamy szukać we wsi Błaskowizna. Naszą uwagę przyciąga nowo wybudowany i ładnie wykończony dom. Zaproszone przez gospodynię do środka, idziemy obejrzeć pokój. Niestety już na wejściu w korytarzu uderza nas zapach kociego moczu. Dalej jest tylko gorzej. W pokojach bardzo brudne podłogi, na łóżkach poplamione materace. Łazienka pozostawia wiele do życzenia, kuchnia również. Brudna i zaschnięta patelnia na kuchence bez pokręteł dopełnia całości. A wszystko to tylko (!) za 25 zł od osoby za dobę. Na pewno nie zostaniemy w tym domu na noc. Zostawiamy bagaże i jedziemy rowerami do sklepu zrobić zakupy na kolację i śniadanie. Później pojeździmy po okolicy i poszukamy czegoś innego. Obok sklepu jest bar z ogródkiem. Wszystkie stoliki okupowane są przez jakieś pijane, przyjezdne towarzystwo które zaczyna nas zaczepiać. Po pytaniach skąd jesteśmy i dokąd jedziemy, padają propozycje matrymonialne. Wzdychamy pod nosem coś w stylu, że chcemy już stąd jechać i znikamy w sklepie. Po zakupach rozpoczynamy poszukiwania noclegu. Jest problem, bo nigdzie nie ma wolnych miejsc. Jeśli nic nie znajdziemy, to najwyżej rozbijemy namiot gdzieś na dziko. Lepsze to, niż ta śmierdząca agroturystyka. Zrezygnowane odwiedzamy sołtysa, który daje nam namiary na kwatery. Kilka minut później trafiamy do czystego, ładnego pokoju w agroturystyce "Sienkiewiczówka" i to za tą samą cenę 25 zł/os/doba. Po kolacji resztę wieczoru spędzamy na sofie w salonie, przeglądając mapy i oglądając telewizję. Bociany dziś nie dopisały, dystans zresztą też, ale za to jutrzejsza trasa da nam trochę w kość ;)
Krajobrazy fantastyczne. Podoba mi się ta wieża ciśnień. Fajnie, że ktoś ją uratował przed ruiną. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńZawsze jest to jakaś atrakcja dla turystów. No i okazja zobaczyć okolicę z zupełnie innej perspektywy :) Pozdrawiam
UsuńSuper opis i wyprawa. Byłbym wdzięczny za szczegółową mapę tej wyprawy na moja pocztę danio_30@wp.pl .Mam zamiar wyprawić się na Mazury w lipcu. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDzięki :) wysłałam maila z mapą trasy. Pozdrawiam
Usuń