Trasa: Mikołajki - Woźnice - Prażmowo - Bogaczewo - Giżycko - Pierkunowo - 53 km
11 bocianów :)
Cała noc to jeden wielki przerywany sen, połączony z próbą znalezienia jakiejś komfortowej pozycji do spania. Większą część nocy przesypiam na boku, więc rano ból barku daje mi się we znaki podwójnie. Do tego wzrastająca w namiocie temperatura, zmusza nas do jego opuszczenia tuż po wschodzie słońca. Ma to swoje plusy, bo mamy więcej czasu na objazdówkę po Mikołajkach i Giżycku. Może nawet uda nam się spędzić popołudnie nad brzegiem Jeziora Kisajno w Pierkunowie, gdzie planujemy nocleg. Pakujemy cały nasz dobytek z powrotem na rowery i idziemy do jadalni w budynku obok, zrobić sobie śniadanie..
W trasę ruszamy przed godziną 9:00. Pogoda jest wyśmienita, mimo że wieje dość mocny wiatr..
Jedziemy do centrum Mikołajek. Bardzo przyjemne miasteczko, które naprawdę mi się podoba. Bez wątpienia jego atutem jest atrakcyjne położenie, nad dwoma jeziorami. Pierwsza wzmianka o nim pochodzi z 1444 roku. Świetnie funkcjonowało tutaj rybołówstwo i eksport ryb, na połów których Krzyżacy mieli wyłączność..
W 1726 roku Mikołajki otrzymały prawa miejskie. Z czasem uruchomiona została stała żegluga, jak również połączenie między Orzyszem i Mrągowem. Dziś Mikołajki nazywane są żeglarską stolicą Polski..
Zatrzymujemy się na Placu Wolności, wśród staromiejskich kamieniczek..
..a później jedziemy promenadą do końca, gdzie z dala od tłumów robimy sobie przerwę na małą przekąskę, obserwując pływające na jeziorze żaglówki..
Coś czuję, że to będzie leniwy dzień. Zbieranie się do drogi idzie nam trochę opornie, a każde ładne miejsce staje się świetnym pretekstem żeby zrobić sobie odpoczynek :) Trasa do Giżycka to jazda drogą krajową nr 16 i drogą wojewódzką nr 643. Niestety jest to najkrótsza droga do celu. Nie ma pobocza, momentami jest pod górę i dodatkowo jedziemy dzisiaj pod wiatr. Są chwile kiedy jest naprawdę ciężko, bo cała droga to podjazdy, zjazdy i pędzące samochody..
Dopiero piękne Jezioro Szymoneckie skutecznie odwraca naszą uwagę od zmęczenia. Bardziej niż na samej jeździe, skupiamy się na otaczających nas widokach. Ładnie zagospodarowane brzegi jeziora i drewniane przystanie bardzo nas kuszą..
W sumie po takim wysiłku odpoczynek się należy, więc zatrzymujemy się przy jednej z takich drewnianych przystani nad Jeziorem Jagodne..
Asia siada na ławce, a ja z Kasią kładziemy się na pomoście. Ciepły wiatr i mocno grzejące słońce, zalewają nas falą błogiego lenistwa. Zastanawiamy się czy nie zostać tutaj dłużej, wskoczyć w bikini i skorzystać z pierwszej kąpieli w mazurskich jeziorach, albo zasnąć na pół godzinki. Choć z doświadczenia wiem, że w moim przypadku takie drzemki tylko utrudniają dalszą jazdę, bo totalnie mnie rozleniwiają :)
Decydujemy się jechać dalej. W okolicach miejscowości Wilkasy szukamy kąpieliska. Na plażach jest pełno ludzi, więc bezskutecznie rozglądamy się za jakimś spokojnym miejscem. Leśna droga w którą zjeżdżamy, prowadzi nas nad brzeg Jeziora Niegocin. Miejsce wydaje się być idealne. Jesteśmy tu zupełnie same, nie licząc zacumowanego kilkadziesiąt metrów od brzegu jachtu z którego jakaś grupa ludzi wskakuje co chwilę do wody. Asia rozkłada się z karimatą w cieniu i zapada w drzemkę. Ja z Kasią wskakujemy w stroje kąpielowe i wchodzimy do wody. Nie na długo, bo piaszczysty brzeg jest okupowany przez wściekłe osy, które zaczynają się nami interesować. Chwilę później mam pierwsze w tym roku spotkanie z kleszczem. Na szczęście w porę go zauważam, kiedy wędruje po mojej nodze. Już nie siadam w trawie :)
Jedziemy do centrum Giżycka. Przed nami ciekawostka. Most obrotowy o wadze 100 ton, obsługiwany przez jednego operatora. Zmiana jego położenia umożliwia przepływanie jednostek wodnych po kanale. Cała operacja jest dostosowana do rejsów statków. Niestety tym razem nie udaje nam się zobaczyć jak wygląda jego obracanie..
Jedziemy do portu takim ładnym bulwarem :)
Po czym wjeżdżamy na molo, które jest świetnym punktem widokowym na Jezioro Niegocin. Ten ciąg pieszo-rowerowy jest jedną z atrakcji tego miasta..
W drodze powrotnej przejeżdżamy obok miejskiego kąpieliska i..
..jedziemy do miejsca które interesuje mnie o wiele bardziej. Do dawnej wieży ciśnień, która od 2007 roku jest udostępniona dla turystów. Kasia zostaje na dole pod sklepem, w którym mamy zamiar zrobić zakupy na kolację i śniadanie, a ja idę z Asią zobaczyć jak wygląda miasto z góry :)
Widoki wynagradzają męczące wejście po schodach na górę. Ja oszczędzam kolana i wjeżdżam windą. No dobra, nie z oszczędności ale z czystego lenistwa :)
Na szczycie wieży znajduje się kawiarnia. Mamy ochotę spędzić tutaj więcej czasu, ale nie chcemy żeby Kasia tak długo na nas czekała. Obiecujemy sobie kawę i ciastko w drugiej, podobnej wieży ale już w Gołdapi, przez którą również będziemy przejeżdżać. Na pewno warto odwiedzić to miejsce :)
Nocleg planujemy w Pierkunowie. Na miejscu okazuje się, że będzie spory problem ze znalezieniem kwatery. Ofert agroturystycznych jest tutaj niewiele. Pytamy mieszkańców, ale nikt nic nie wie. Wpadam na pomysł zasięgnięcia informacji w tutejszym sklepie. To jest strzał w dziesiątkę i chyba ostatnia deska ratunku, przed ewentualnym biwakowaniem pod namiotem. Sprzedawczyni naprawdę dwoi się i troi, żeby nam pomóc. W końcu daje namiar do swojej znajomej i jakieś tutejsze dzieciaki prowadzą nas na miejsce. Miła, starsza pani przygarnia nas pod swój dach. Wiele czytałam o naszej polskiej gościnności, szczególnie w małych miejscowościach ale jakoś nigdy nie miałam okazji z niej skorzystać, aż do dziś. Dostajemy mały pokoik na poddaszu. Chyba jesteśmy trochę skrępowane tą sytuacją. Tak jakoś głupio jest nam korzystać z łazienki i kuchni w której cały czas krząta się gospodyni. Z drugiej strony sytuacja stwarza świetną okazję do nawiązania rozmowy, podczas której dowiadujemy się m.in że nasza wybawicielka ma rodzinę na Podkarpaciu gdzie mieszkam :) Do zachodu słońca jest jeszcze trochę czasu, więc wybieramy się na spacer po Pierkunowie. Nazwa miejscowości pochodzi od Perkuna. Bóstwa pogańskich Prusów i Litwinów, władcy niebios. Prawdopodobnie w okolicy znajdował się również święty gaj dębowy..
Charakterystyczne budynki przyciągają naszą uwagę. To zachowane do dziś zabudowania zespołu dworskiego z połowy XIX w. Wśród niż znalazł się dworek, spichlerz, magazyn, dom ogrodnika, dwie obory i park..
Najprzyjemniejsza część dzisiejszego popołudnia, to spacer nad Jeziorem Kisajno. Wymarzone zakończenie dnia w ciepłych promieniach zachodzącego słońca. Szum fal i kołyszące się na wodzie łódki, a wszystko to na tyłach "naszego" domu :)
dzień 10 ..
dzień 11 ..
dzień 12 ..
dzień 13 ..
No tak, pięknie nam to opisałaś załączając urocze fotki, z których aż wieje latem... gdy teraz za oknem minus dwadzieścia... heh... Pozdrawiam... hmm.. cieplutko? ;)
OdpowiedzUsuńOj tak wpis idealny na tą pogodę, którą mamy za oknem :) Pozdrawiam :)
UsuńZ Wilkas pochodzi moja bratowa :) opowiadala jak kiedys we Wiosce nie bylo wogole turystow. Te ostatnie zdjecia sa hipnotyzujace ...
OdpowiedzUsuńTo było cudowne zakończenie dnia i nie ostatnie takie, podczas tej rowerowej wycieczki :)
Usuń