Zalipie często nazywane malowaną wsią leży ok 35km na północny-zachód od Tarnowa. Miejscowość słynie głównie z malowanych chat. Ten pielęgnowany z pokolenia na pokolenie zwyczaj wywodzi się z początku XIXw. Mieszkanki przyozdabiałby ściany, okna, drzwi, piece i inne elementy gospodarstwa w kwiaty. Początkowo były to dwukolorowe skromne motywy, które dopiero z czasem stawały się coraz bardziej bujne i barwne. Do malowania używały farb w proszku mieszanych z mlekiem lub pokostem. Dzisiaj są to nowoczesne i bardzie trwałe farby artystyczne. Prace zalipiańskich artystek można podziwiać w Zagrodzie Felicji Cyryłowej oraz w Domu Malarek.
Chyba najbardziej rozpoznawalna malowana chata we wsi
W Domu Malarek mieści się wystawa zdjęć malowanych chat. Tutaj można
zaczerpnąć informacji na temat podtrzymywania tradycji, zapisać się do
kółka artystycznego lub za 1zł kupić mapkę dzięki której łatwiej będzie
nam się poruszać po wsi w poszukiwaniu tych unikalnych dzieł sztuki.
Zbieracze pamiątek też znajdą coś ciekawego dla siebie.
Przed Domem Malarek nie mogło zabraknąć dekoracyjnych motywów :)
Jadąc dalej przez wieś trafiliśmy do ciekawego gospodarstwa. Jakiś czas temu właściciele postanowili wykorzystać swój talent do malowania i tworzenia z drewna, dzięki czemu w przydomowym budynku powstała drewniana szopka i mini skansen.
Mniejsze szopki oraz pisanki zostały wykonane przez 12-letniego syna gospodarzy.
Bardzo miła właścicielka chętnie opowiedziała nam o wszystkich zgromadzonych przedmiotach, między innymi o tym do czego służyły i w jaki sposób były używane.
W Zalipiu nawet psy kolorowo mieszkają :)
Było już późne popołudnie, kiedy pogoda zaczęła się psuć. Zrobiło się ponuro i zaczął padać deszcz. W ostatnie chwili przed zamknięciem dotarliśmy do Zagrody Felicji Curyłowej, słynnej zalipiańskiej malarki. Cztery lata po śmierci artystki jej dom wraz z przylegającymi budynkami wykupiła Cepelia, która pół roku później przekazała go pod opiekę Muzeum Okręgowemu w Tarnowie. Opiekunką całości jest wnuczka malarki mieszkająca naprzeciwko. Koniecznie trzeba tam zajrzeć.
W stodole znaleźliśmy takie skarby :)
Zdjęcie izby zrobione przez otwarte okno
Jadąc dalej przez wieś trafiliśmy do ciekawego gospodarstwa. Jakiś czas temu właściciele postanowili wykorzystać swój talent do malowania i tworzenia z drewna, dzięki czemu w przydomowym budynku powstała drewniana szopka i mini skansen.
Mniejsze szopki oraz pisanki zostały wykonane przez 12-letniego syna gospodarzy.
Bardzo miła właścicielka chętnie opowiedziała nam o wszystkich zgromadzonych przedmiotach, między innymi o tym do czego służyły i w jaki sposób były używane.
W Zalipiu nawet psy kolorowo mieszkają :)
Było już późne popołudnie, kiedy pogoda zaczęła się psuć. Zrobiło się ponuro i zaczął padać deszcz. W ostatnie chwili przed zamknięciem dotarliśmy do Zagrody Felicji Curyłowej, słynnej zalipiańskiej malarki. Cztery lata po śmierci artystki jej dom wraz z przylegającymi budynkami wykupiła Cepelia, która pół roku później przekazała go pod opiekę Muzeum Okręgowemu w Tarnowie. Opiekunką całości jest wnuczka malarki mieszkająca naprzeciwko. Koniecznie trzeba tam zajrzeć.
Wyjeżdżając z Zalipia zrobiliśmy sobie jeszcze małą objazdówkę po wsi.
Trafiliśmy na chyba nie tak dawno opuszczone gospodarstwo.
W stodole znaleźliśmy takie skarby :)
Zdjęcie izby zrobione przez otwarte okno
Obecnie w Zalipiu jest około 20 malowanych domów.
Więcej na:
Przepiękne, kolorowe miejsce :) Kołyska jest cudowna ♥
OdpowiedzUsuńnaprawdę warto tam pojechać choć raz :) ja na pewno będę chciała się wybrać tam jeszcze raz w okresie jesieni :)
OdpowiedzUsuń