Trasa: Polana Huciska - schronisko na Polanie Chochołowskiej - Grześ - Rakoń - przełęcz Zawracie - Dolina Chochołowska - Polana Huciska - Siwa Polana - 22 km
Lato zbliża się ku końcowi a ja właśnie zdałam sobie sprawę z tego, że w tym roku nie byłam jeszcze w Tatrach. Perspektywa spędzenia tak pięknej soboty w domu jest dla nas nie do przyjęcia, więc około południa jesteśmy już na parkingu u wejścia do Doliny Chochołowskiej. Trochę późno, ale nie mamy dziś w planie długiej wędrówki. Żeby nie tracić czasu wsiadamy w ciuchcię Rakoń i jedziemy nią aż do Polany Huciska. W moim starym wpisie ..przez Dolinę Chochołowską na Grzesia.. znajdziecie więcej informacji o całej dolinie i dozwolonych w niej środkach transportu. Niestety wtedy ładna pogoda nie dopisała, co uniemożliwiło nam zdobycie Rakonia i Wołowca. Wejście to zakończyło się właśnie na Grzesiu. Dziś pogoda na wędrówkę jest wymarzona, lecz zanim ją rozpoczniemy wstępujemy do schroniska w Dolinie Chochołowskiej na szybki obiad. Z takim zapasem energii idziemy na

Grześ jest dwuwierzchołkowym, łagodnym i trawiastym szczytem zarastającym kosodrzewiną. Kiedyś jego stoki były wypasane. Pomiędzy wierzchołkami okresowo tworzy się mały staw, po którym aktualnie nie ma śladu. Widoki stąd są imponujące. Przed nami panorama na Mnichy Chochołowskie, Kominiarski Wierch, Świnicę, Krywań oraz Dolinę Chochołowską, Dolinę Starobociańską i Dolinę Trzydniowiańską. Czuję, że to będzie jedno z moich ulubionych miejsc w Tatrach..
Z minuty na minutę, robi się coraz bardziej tłoczno. Oboje nie przepadamy za tłumami, więc nie zatrzymujemy się tu na długo. Schodzimy na

Piękny widok na Raczkową Czubę i Jarząbczy Wierch, a po prawej Łopatę..
Lubię takie przejścia wśród kosodrzewiny..
Pod Rakoniem zaczynamy odczuwać pierwsze i tak bardzo przez nas wyczekiwane powiewy wiatru. Niebo jest prawie bezchmurne, więc słońce mocno przypieka..
Odpoczywając na Rakoniu, obmyślamy trasy kolejnych wycieczek w Tatry. Fajnie byłoby przejść je od zachodu na wschód, oczywiście nie pomijając dolin i innych wartych zobaczenia miejsc po drodze. Zawsze to jakieś podbudowanie formy przed wędrówkami w Tatrach Wysokich..
Mając Wołowiec na wyciągnięcie ręki, kuszeni piękną pogodą rozważamy wejście na jego szczyt. Jest już popołudnie, a czasy na mapie wskazują że i bez Wołowca będziemy prawdopodobnie wracać na parking o zmroku, więc odpuszczamy. Mamy za to cel następnej wycieczki..
Opuszczamy Rakoń i


Wstępujemy jeszcze do schroniska na zasłużoną szarlotkę z bitą śmietaną i jagodami, którą polecamy jako małą nagrodę po trudach wędrówki :)
Zachwycające widoki. Mam daleko, zatem chociaż u Ciebie mogę się napatrzeć. Pozdr.
OdpowiedzUsuńJa na Warmię też mam daleko, więc fajnie że mogę napatrzeć się u Ciebie ;)
UsuńŚliczne foty :D Oczywiście podzielam Wasze zdanie - jak najdalej od tłumów ;) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTeraz byliśmy w Dolinie Kościeliskiej. Takich tłumów w górach, nawet w drodze do Morskiego Oka nie widziałam ;)
UsuńPiękna pogoda! I widoki, mmm! Jak różne od tych, na które my trafiliśmy w tym roku: http://stopawstope.blogspot.com/2016/09/tatry-przez-grzesia-i-rakon-na-woowiec.html Też podzielamy - i niechęć do tłumów, i miłość do ścieżek w kosodrzewinie! Świetne zdjęcia <3
OdpowiedzUsuńTym razem pogoda dopisała. Ostatnio udało nam się zdobyć również Wołowiec i Jarząbczy Wierch, też w pięknych warunkach pogodowych :) Pozdrawiam i dziękuję za odwiedziny :)
UsuńWspaniałe warunki na górską wycieczkę z aparatem fotograficznym :-)
OdpowiedzUsuńPogoda faktycznie była idealna. Szkoda tylko, że zabrakło sił na dłuższą trasę :) Dziękuję za odwiedziny i pozdrawiam :)
Usuń