niedziela, 3 sierpnia 2014

Czerwony Klasztor


Dzień 1: Krościenko - Szczawnica - Czerwony Klasztor na Słowacji - Velky Lipnik - Czerwony Klasztor na Słowacji - Szczawnica - Krościenko - 55 km 

Jeśli miałabym wymienić moją ulubioną miejscowość w górach, to zdecydowanie jest to Szczawnica. Lubię do niej wracać jeśli tylko nadarza się okazja. Swoją malowniczość zawdzięcza położeniu w dolinie oddzielającej Małe Pieniny od Beskidu Sądeckiego, w pobliżu Pienińskiego Parku Narodowego i przełomu Dunajca. Pierwsze wzmianki o tym małym miasteczku pochodzą z 1413 roku. Wspaniały mikroklimat uzdrowiska sprzyja poprawie zdrowia i kondycji górnych dróg oddechowych. Do dyspozycji odwiedzających jest Pijalnia Wód Mineralnych, Sanatoria Uzdrowiskowe, Stacja Narciarska Palenica z ok. 4 kilometrami tras narciarskich, spływ Dunajcem, trasa rowerowa przełomem Dunajca aż do Czerwonego Klasztoru na Słowacji, Wąwóz Homole, Dolina Białej Wody, szczyty Trzy Korony i Sokolica z piękną panoramą Tatr i wiele innych..


My przyjechaliśmy tutaj dość sporą grupą z zamiarem aktywnego wypoczynku na rowerach :) Plan na dziś był taki.. Z racji upału jaki lał się z nieba od samego rana, doszliśmy do wniosku że bezpieczniejsza dla dzieciaków Ani i Bartka będzie trasa do Czerwonego Klasztoru przez przełom Dunajca. Praktycznie całą drogę pokonuje się w cieniu, a w każdej chwili można zjechać nad samą wodę poopalać się i pomoczyć. Piękna pogoda i piękne widoki..


Początek trasy zaczyna się u podnóża Palenicy, gdzie wzdłuż potoku Grajcarek biegnie trakt pieszo-rowerowy. My rozpoczęliśmy wycieczkę trochę dalej. Gdzieś kiedyś przeczytałam, że na tej trasie rowerowej nie obowiązują żadne zasady poruszania się tak pieszych, jak i rowerzystów o czym przekonaliśmy się na własne oczy. W sezonie trzeba zachować maksimum ostrożności! Normą tutaj są wbiegające pod koła małe dzieci nie pilnowane przez rodziców, skupiska osób nie trzymające się jednej strony tylko idące całym traktem, grupy rodzin z wózkami dziecięcymi, a także nierozważni rowerzyści przemykający między tymi wszystkimi ludźmi z dużą prędkością. Naprawdę momentami nie trudno tam o jakiś przykry w skutkach wypadek.


W końcu dojeżdżamy do granicy polsko-słowackiej. W tym miejscu można zrobić sobie przerwę na odpoczynek na jednej z plaż. Obok kupimy też coś do jedzenie i picia..


Widoki naprawdę przepiękne. Tyle razy byłam w Szczawnicy, raz nawet spływałam Dunajcem a dopiero od niedawna zaczęłam interesować się tym, co tu można po za spływem zobaczyć.


Ścieżka rowerowa z czasem zmieniła się w szutrową. Dunajec to także raj dla kajakarzy :) W niektórych miejscach rowerzystów obowiązuje ograniczenie prędkości a nawet nakaz zejścia z roweru..


Przed Czerwonym Klasztorem jest duże pole namiotowe. Dość puste, biorąc pod uwagę tłumy turystów dookoła.


Dotarliśmy w końcu do Czerwonego Klasztoru. Przed wejściem jest restauracja. W dość przystępnych cenach można zjeść obiad kuchni regionalnej i napić się piwa.


Czerwony Klasztor w miejscowości o tej samej nazwie został ufundowany w 1319 przez węgierskiego magnata Kokosza Berzewiczego. Budowa klasztoru rozpoczęła się w 1330. Wspierana była ona również przez polskich królów: Kazimierza Wielkiego i Królową Jadwigę. Na utrzymanie klasztoru przeznaczono połowę wsi Rychwałd. Zamieszkany był początkowo przez mnichów z zakonu kartuzów , a później kamedułów. Zakonnicy byli utrzymywani przez podatki pochodzące z 10 wsi. Po pożarze w 1907, w wyniku którego zniszczone zostały dachy i zawaliła się wieża kościoła, klasztor przeszedł na własność węgierskiego ministerstwa rolnictwa. W latach 1952–1968 przeprowadzono remont generalny, a cały obiekt został uznany za narodowy pomnik kultury.


Umywalka kamienna - lawabo. Służąca kapłanom do mycia rąk.


Książeczka wykonana z wosku - 1750-1800r


Zegary słoneczne..


Studnia na dziedzińcu klasztoru..


Każdy mnich zamieszkujący klasztor miał swój dom i ogródek w którym hodował lecznicze rośliny i zioła i oddawał się duchowym zajęciom. Wspólne były jedynie msze i modlitwy w kościele.
Najbardziej znanym mnichem z Czerwonego Klasztoru był mnich Cyprian. W klasztorze pełnił obowiązki lekarza, cyrulika i aptekarza. Był też botanikiem, do czasów dzisiejszych w muzeum w Tatrzańskiej Łomnicy zachował się jego zielnik. Skatalogował w nim i opisał blisko 300 gatunków roślin rosnących w Pieninach.


Pozostałości po innych domach mnichów i ogródkach..
 

  Życie w  klasztorze polegało przede wszystkim na pozostawaniu w odosobnieniu, zachowaniu milczenia, dotrzymywaniu postu i modlitwie.


Co do samego zwiedzania klasztoru mam mieszane uczucia. Kupiłam bilet i zapłaciłam dodatkowo za możliwość fotografowania. Razem całe 5€. Niestety rozczarowałam się, bo w środku nie ma za bardzo co zwiedzać ani czemu robić zdjęcia. Obejrzeliśmy wszystko dość szybko i dołączyliśmy do reszty, która rezygnując z wejścia do klasztoru czekała na nas w restauracji.

 Wyjeżdżając popedałowaliśmy w stronę miejscowości Vielky Lipnik. Znajduje się tam murowana cerkiew greko katolicka z zachowanym ikonostasem i bogato zdobionym chórem oraz dobrze zachowany cmentarz żydowski. Chcieliśmy też dojechać do punktu widokowego nad słowacką wsią Leśnica.


Niestety żar lejący się z nieba i nagrzany asfalt potęgujący upał zmusił Anię i Bartka do powrotu. My ledwo dotarliśmy do pierwszych zabudowań i usiedliśmy na krawężniku, żeby chwilę odpocząć w cieniu. Udało nam się spotkać dwóch miejscowych. Na nasze pytanie jak daleko jeszcze do punktu widokowego, jeden z panów wskazał wielką górę przed nami i powiedział - 6km pod górę! Daliśmy sobie spokój i ruszyliśmy w drogę powrotną. W Szczawnicy zrobiliśmy sobie przystanek nad potokiem Grajcarek. Jest dość szeroki i płytki, przecinany kamienistymi progami. Idealne miejsce na odpoczynek i kąpiel :)


Poniżej linki do wpisów z drugiego dnia pobytu w Pieninach :)

Dzień 2: ..przez Wąwóz Homole na Wysoką
Dzień 2: ..rowerem do Leśnicy na Słowacji

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz